Słysząc słowo mojego męża, zastanowiłem się chwilę czy jest sens go budzić? Bo skoro był zmęczony, to może dobrze byłoby, aby się porządnie wyspał? Z jednej strony tak, ale z drugiej, jeśli pozwolę mu spać dłużej i nie pójdzie do pracy, a przecież tak mu na tym zależy, trochę szkoda, że jest negatywnie nastawiony na ruiny no, gdyby nie to i dzieci by przeżyły coś nowego i my zapewne byśmy mogli zrobić coś innego, no nic będę musiał poczekać no, chyba że pełnia zmusi mnie do zrobienia czegoś, czego bardzo chce, ale nie mogę.
- Sorey naprawdę chciałbym ci dać pięć minut, dziesięć, a nawet i godzinę, ale nie mogę, spóźnisz się do pracy, już i tak powinieneś wstać dwadzieścia minut temu - Mówiłem bardzo spokojnie, nie mając serca robić nic na siłę, w końcu sam chciał pójść do pracy, już teraz zaraz, a więc nie może zrobić sobie wolnego, już drugiego dnia pracy, trochę by dziwnie to wyglądało czyż nie?
- A nie możesz sprawdzić deszczu? - Gdy o to zapytał, zamrugałem zaskoczone oczami. Po co miałbym to robić? Jestem w stanie zrobić naprawdę bardzo wiele z wodą i nawet raz w złości sprowadziłem ulewę, ale czy umiałbym to zrobić tak na zawołanie? Nie wiem, zresztą, nawet gdybym umiał, po co miałbym to robić?
- A po co? Przecież ty nie lubisz deszczu, a na dworze ma być dzisiaj naprawdę piękna pogoda - Zauważyłem, chyba troszeczkę w tej sytuacji się gubiąc, nie do końca rozumiejąc, o co mu chodzi, co ma na myśli i co chce mi powiedzieć, najwidoczniej wciąż śpi, dlatego mówi takie głupoty.
- Nie chce wstawać, nie chcę tam iść. Wolałbym zostać w domu z wami, tu mi jest dobrze, tu mam was i nie muszę się męczyć podczas pracy, no i nie bolą wtedy ręce ani plecy - Gdy to mówił, łagodny uśmiech pojawił się na moich ustach, a więc już wszystko było zrozumiałe, poszedł do pracy i chyba nie do końca mu ona odpowiadała.
No cóż, sam tego chciał, pracy zawsze może zmienić, tylko nie wiem jaki rodzaj pracy by mu odpowiadał.
- Przykro mi ale ci nie pomogę, musisz wstawać bo jak się spóźnisz, to będziesz musiał robić nadgodziny, a nie wiem, czy chcesz się w to bawić - Wyznałem, wstań z łóżka, aby przygotować mu kawę, doskonale wiedząc, że jeśli tego nie zrobię, to nie zdąży zrobić sobie jej sam.
Sorey westchnął ciężko ale w końcu wstał, co dostrzegłem, nim opuściłem sypialnie, idąc do kuchni, gdzie zrobiłem mu kawę, cierpliwie na niego czekając.
Niestety mój mąż coś długo nie schodził, a ja zmartwiony ruszyłem do sypialni, aby zobaczyć, co się stało i to, co zobaczyłem, wywołało u mnie ciężkie westchnięcie.
- No i teraz to już się spóźniłeś - Westchnąłem widząc, że znów śpi. No cóż, nie będę już próbował go znowu obudzić, zrobić sobie wolne albo pójdzie do pracy, gdy wstanie. A jeśli zwolnią go za to, że wstać mu się nie chciało, bez nawet pytania go o zgodę pójdę do pracy i będzie musiał zostać z dziećmi czy mu się to podoba, czy nie. Bo ja w porównaniu do niego problemu ze wstawaniem nigdy nie miałem. I w sumie chętnie wyrwałbym się z domu niechcący ciągle siedzieć w czterech ścianach.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz