Oczywiście kiedy otworzyłem oczy, Haru już przy mnie nie było. Jak mogłem przegapić jego przebudzenie? Za bardzo mnie wczoraj wymęczył. Jak normalnie nie narzekam, tak dzisiaj już trochę bym mógł. Wolałem się obudzić przy nim, upewnić się, że zje, że dobrze wygląda, że niczego mu nie brakuje... Nie do końca zadowolony wstałem z łóżka, by porządnie umyć swoje ciało i twarz, zadbać o skórę, ułożyć włosy, założyć ubrania. Od razu zauważyłem kilka śladów na mojej bladej skórze, które zapewne zrobił podczas naszych zabaw. Czułem, jak je wczoraj robił, ale trochę już o nich zapomniałem. Cóż, dobrze, że są w takich miejscach, że mogę je zakryć i dalej pozostaję piękny i nieskazitelny. Tak, jak wyglądać powinienem. Co prawda pod tym ubraniem okazuje się, że wcale tak nie jest, no ale to inna sprawa.
Korzystając z tego, że nie było Haru, który mnie strasznie rozpraszał, ale w ten pozytywny sposób, zająłem się rachunkami i papierami. Zająłem się tym oczywiście po śniadaniu. Trochę żałowałem, że to nie Haru przygotowywał mi śniadanie. On by pewnie zrobił jakieś słodziutkie, kompletnie niezdrowe, ale jakie przepyszne śniadanie... Przyzwyczaił mnie do słodkości, rozpieścił i teraz sobie muszę z tym radzić. Naprawdę muszę pogadać z osobami pracującymi na kuchni, by niektóre dania były nieco bardziej słodkie. Nie chodzi mi o to, by codziennie jeść coś słodkiego, bo inaczej wyglądałbym jak beczka i Haru na pewno by mnie zostawił. No ale tak raz w tygodniu, raz na dwa... To chyba nie byłby taki najgorszy pomysł.
Uiściłem opłaty związane z utrzymaniem rezydencji, zamówiłem zapasy na następny miesiąc, także wysłałem prośbę ze stosowną opłatą o zarezerwowanie miejsca w gospodzie z gorącymi źródłami... Wszystko, co mogłem zrobić siedząc w domu na tyłku, było zrobione. A pomimo pory obiadowej, Haru dalej nie było. Nie powinienem był wspominać o tych moich urodzinach, bo teraz się uparł, by mnie przed nimi uwolnić i pewnie nie spocznie, póki nie dopnie swego. Uparty osioł. I później ja się o niego martwię.
Cierpliwie czekałem na jego powrót, trenując z młodym. Chłopak nie był taki najgorszy. Trochę zbyt nadgorliwy, nie myślał, tylko atakował od razu, co oczywiście miało swoje plusy i minusy. Ale przez technikę, którą stosował, było znacznie więcej minusów. Wierzyłem jednak, że jak się go odpowiednio nakieruje, będzie z niego dobry wojownik. Naprawdę nie wiem, co takiego Haru złego w nim widział.
Właśnie, a jak chodziło o Haru...
Mój partner nie wrócił do kolacji. Nie wrócił też po niej, ani przez całą noc. Nie otrzymałem też od niego żadnej wiadomości, co tylko podsyciło moje zmartwienie. Co, jak mu się coś stało? Jak babka wynajęła jakiegoś zbira, by się z nim rozprawił? A może znów gdzieś go osaczyła grupa Bunty, by zemścić się że swojego szefa? Umysł podsuwał mi najgorsze obrazy, co mogło się z nim zdarzyć. A najgorsze było to, że nie mogłem nic z tym faktem zrobić osobiście. Musiałem poprosić Kamei'a, by się rozejrzał za tym moim idiotą i wieści, jakie mi przyniósł... cóż, i odetchnąłem z ulgą, i się wściekłem. Ulgę, bo nic mu nie było, a wściekły byłem na niego, ponieważ nie dał mi w żaden sposób znać, że zostaje dłużej w pracy. Co trudnego było w napisaniu krótkiej wiadomości i wysłanie jej jakimś posłańcem? On chce, bym tu ze zmartwienia oszalał? Jak się tu jutro pojawi, wszystko mu wygarnę. I porządnie ochrzanie. Dopilnuję, by zapamiętał, że mnie się w takiej niepewności nie zostawia.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz