Od razu zauważyłem, że Haru zaczął robić nieco więcej tych placuszków niż tyle, o ile go poprosiłem. Początkowo nic nie mówiłem, bo myślałem, że może to sobie jeszcze troszkę dorabia, bo w końcu był ponoć bardzo głody, ale on nagle zaczął wykładać je na nowy talerz, najpewniej ten dla mnie. I to już mi się nie zaczęło podobać. Poprosiłem go o jednego lub dwa nie bez powodu. Już dzisiaj zjadłem bogate śniadanie, do obiadu mam jeszcze dużo czasu, dlatego nie mogłem zjeść bardzo dużo. Nie wiem, czy Haru tak na to patrzył, czy też nie, ale ja muszę na swoją wagę mocno patrzeć, by nie była albo za duża, albo za mała. Jakiś czas troszkę mniej jadłem, bo i byłem zestresowany z powodu całego zamieszania z tą miksturą, potem byłem kotem, i teraz ewidentnie moja waga jest poniżej prawidłowej. Trochę to nadrobiłem ostatnio, dlatego teraz znów nie powinienem tyle jeść, a on jeszcze polewa to wszystko polewą czekoladową... przecież to tyle kalorii, że ja po tym będę wyglądał, jak beczka.
- Nie za dużo tego wszystkiego? Prosiłem o góra dwa. I nie mówiłem nic o dodatkach – odparłem, patrząc na talerz pełen kalorii, który jednocześnie był i zachęcający, i odpychający.
- Ale takie racuchy najlepsze są z dodatkami. A dwoma się nie najesz – odparł zadowolony, podając mi talerz.
- Nie muszę się najadać, jestem najedzony, ja zjadłem śniadanie, w przeciwieństwie do ciebie – wyjaśniłem, zabierając od niego talerz doskonale wiedząc, że najprawdopodobniej zjem to wszystko, co mi przygotował. I to mnie niepokoiło bardzo.
- No to zjesz tyle, ile potrzebujesz, a resztę zjesz sam – wyjaśnił, uśmiechając się delikatnie.
- Proszę, przygotowałam paniczom kawę – usłyszałem za sobą głos jednej ze służących.
- Och, dziękujemy – odezwał się Haru, podczas kiedy ja tylko kiwnąłem głową, odbierając swój kubek.
Z naszymi porcjami udaliśmy się do naszej sypialni, by móc usiąść i zjeść. Trochę żałowałem, że zgodziłem się na te racuchy. Znaczy się, bardzo chciałem miałem na to ochotę, ale to, że miałem ochotę nie oznacza, że powinienem robić, na co mam ochotę. Gdybym nie widział, co Haru robi, na pewno bym się oparł i teraz miałbym spokojne sumienie.
- Nie smakuje ci? – zapytał, kiedy trochę tak niechętnie zabrałem się za jedzenie.
- Nie chodzi o to, że mi nie smakuje. Martwię się, że po takiej opcji będę ważyć więcej niż powinienem – wyjaśniłem, musząc naprawdę się powstrzymywać, by nie pochłonąć wszystkiego w minutę. Racuchy były naprawdę przepyszne. Brakowało mi tego smaku. Może gdybym zjadł całe racuchy, a później odpuścił sobie obiad, no i kolację, to by się jakoś wyzerowało...? To był pomysł warty zastanowienia. No ale też chyba lepiej zjeść dwa posiłki niż jeden słodki. Jak następnym razem będzie chciał sobie zrobić coś do jedzenia, to ja z nim nie idę, bo znów sobie cały dzień popsuję, jak chodzi o jedzenie.
- Babcia ci wpoiła taką obsesję na punkcie swojej wagi? – zapytał, przyglądając mi się z uwagą.
- Nie. Po prostu nie chcę skończyć jak ci wszyscy szlachcice z ogromnymi brzuchami. Zawsze mi się to nie podobało, niektóre przypadki też mnie potrafiły też mnie trochę obrzydzać, że tak to ujmę. I wbrew powszechnej opinii nie uważam, że im większy brzuch, tym większe bogactwo – wyjaśniłem spokojnie, przypominając sobie te wszystkie bankiety. Jest to co prawda przypadłość, która dotyka osoby w wieku średnim, ale ja niebezpiecznie się do takowego wieku zbliżam i dlatego muszę się mieć bardziej na uwadze.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz