Byłem naprawdę zaskoczony, tym co usłyszałem, w ogóle nie wierząc w te bzdury, przecież Daisuke nie zrobiłbym nikomu krzywdy z resztą, po co i kiedy? Cały czas był ze mną, a więc komu miał coś zrobić? To wszystko naprawdę nie ma sensu. I co gorsza w tym wszystkim muszę go przesłuchać, a bardzo tego nie chce, nie uważam, aby był winien, dobrze go znam i wiem, że nie jest w stanie nikogo skrzywdzić z resztą, gdyby jednak tego chciał, nie dałby im dowodów na Buntę i innych, prawda?
Wzdychając cicho, ruszyłem za moim paniczem, nie mając pojęcia, o co mam go pytać, przecież ja nie wierzę w to wszystko, a więc po co mam go przesłuchiwać? Czy ja w ogóle powinien go przesłuchiwać? Czy skoro jest moim partnerem, to powinni mi to dawać? Przecież mogę nie patrzeć na niego tak, jak patrzeć powinienem, nie jestem w stanie go oceniać, nawet jeśli chociaż wiem, że nie ale gdyby tak było, nie uwierzyłbym w to i nigdy nie uwierzę.
Otworzyłem drzwi przed mężczyzną, wpuszczając go do środka, zajmując swoje miejsce, nawet nie wiedząc, o co pytać, bo skoro nie wierzę to, o co mam go obwiać?
Ryo widząc, że nie mam zamiaru zadać żadnego pytania, on sam zaczął pytać, zachowując się przy tym naprawdę jak nie on, rany mógłby się powstrzymać, o tych złośliwości to naprawdę nie ma najmniejszego sensu.
- Hej przestań, nie odzywaj się do niego w taki sposób - Odezwałem się, gdy Ryo zdecydowanie przeginał. - Niczego mu nie udowodniono, a więc nie traktuj go tak jakby były już winny - Mruknąłem, zerkając na chłopaka, który spojrzał na mnie, burcząc coś pod nosem.
- No tak to by przypuszczał, że będziesz po jego stronie - Warknął w moją stronę, wstając z krzesła. - Mam dość, zakończmy to i tak niczego z niego nie wyciągniemy - Odparł, wychodząc z pokoju przesłuchań, pozostawiając mnie samego z moim partnerem.
- Rany, co tu się dzieje - Westchnąłem ciężko, zerkając na mojego panicza, który myślał nad tym całym wydarzeniem, który niestety i go dotyczył.
- Nie wiem, czuje jednak, że szybko odsuną cię od tej sprawy, bo zrozumieją, że nie uwierzysz w te brednie - Powiedział, wstając z krzesła, zerkając tym samym na mnie. - Możemy już stąd wyjść? Nie chce być tu dłużej niż to konieczne - Dodał po chwili, a jego mina nie wykazywała najmniejszej emocji, najwidoczniej chyba go to dotknęło, a ja wcale się temu nie dziwiłem.
- Oczywiści, tylko muszę ci coś jeszcze powiedzieć. Straż będzie musiała przeszukać twoją rezydencję, aby upewnić się, że nikogo ta nie przetrzymujesz - Ostrzegłem, chcąc, aby był na to przygotowany, oczywiście wiem, że nie jest niczemu winien jednakże wole go uprzedzić, aby psychicznie się do tego przygotował, wiedząc doskonale, jak bardzo nie lubi, gdy ktoś obcy chodzi mu po rezydencji.
- W porządku - Zgodził się, wychodząc z pokoju, od razu dostrzegając młodego, którym jak się dowiedziałem, miał się zająć, gdy ja miałem współpracować ze strażą królewską. - Porozmawiamy później, zajmę się teraz młody - Dodał, nawet na mnie nie patrząc, od razu ruszając w stronę chłopaka, który na niego czekał, gdy ja ruszyłem do chłopaków ze straży królewskiej, aby od razu zabrać się do pracy.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz