Nie chciałem, by Miki pomagał mi z kąpielą. Przecież to była jego zachcianka, jego życzenie i ja je spełnię. Zresztą, przygotowanie kąpieli nie było niczym trudnym, bez problemu bym sobie z tym. Bardziej potrzebowałem pomocy w kuchni, kiedy trzeba było przygotować jakiś bardziej wykwintny obiad, bo ja tak trochę nie potrafiłem przygotowywać takich rzeczy. Robiłem regularnie posiłki dzieciom, owszem, ale to były posiłki dosyć... no, proste. A chyba nie takiego posiłku chciał mój Miki. Na szczęście mój mąż wtedy mi pomógł, dzięki czemu wyszło chyba całkiem znośnie. A przynajmniej takie miałem wrażenie, w końcu Miki zjadł ze smakiem. Ja też zjadłem, ale ja tam z reguły jem raczej tak bez zwracania uwagi na to, co jem, bo jem bardzo mało. Chyba to dlatego, że odkąd jestem tu z powrotem na ziemi, jeść nie musiałem i nikt mnie tego nie nauczył. Miki pewnie nauczył się przy moim ludzkim ja jeść, i tak przy nim to zostało. Mi jednak nie przeszkadza to, że nie muszę jeść. Właściwie, to bardzo mi z tym faktem wygodnie. I więcej oszczędzamy dzięki temu.
Musiałem w końcu skupić się tylko i wyłącznie na przygotowaniu kąpieli dla mojego męża, czyli zadbać o odpowiednią temperaturę wody, a także i ilość tych wszystkich specyfików, by nie było niczego ani za dużo, ani za mało. I by tej piany było idealnie dużo. W końcu chciałem, by moja Owieczka była zadowolona ze swojego życzenia. I to tak w pełni. To miał być wieczór dla nas i musiał być idealny pod każdym względem. Kiedy w końcu uznałem, że jest perfekcyjnie, wyszedłem z łazienki, by pójść po mojego męża. Miałem go zawołać, owszem, ale tak teraz sobie myślę, że znacznie przyjemniej będzie go przyprowadzić, a nie wychylać się za balustradę i wołać go do siebie.
- Kąpiel gotowa. Nie za dużo wypiłeś tego wina? – dopytałem, zauważając jego wyraźnie zaróżowione policzki. A to akurat bardzo słodziutki był widok. Chociaż ja jeszcze bardziej uwielbiałem widok, kiedy to rumienił się zawstydzony, nie od alkoholu, no ale ten widok bardzo rzadko mogę dostrzec. Ostatnimi czasu mój mąż bardzo rzadko się wstydzi, niezależnie od tego, co zrobię albo co powiem.
- Nie wydaje mi się, tylko tak odrobinkę – odpowiedział rozbawiony, uśmiechając się do mnie słodziutko. To był naprawdę przeuroczy widok. No i też troszkę widać było, że jak na niego ta odrobinka wystarczy, no ale zabraniać mu niczego nie zamierzam. Dzisiaj sobie mógł pozwolić na takie rzeczy, w końcu nic tak wielkiego do roboty ani dzisiaj, ani jutro nie mamy, więc niech sobie pije, byleby nie za dużo, bo następnego dnia dobrze się czuć nie będzie, a ja nie chciałbym, by niepotrzebnie cierpiał.
- Troszeczkę, tak? Więc chyba tez troszeczkę możesz wypić w wannie – zaproponowałem, całując go w jego chłodne czoło. – Zapraszam na górę – dodałem, biorąc do rąk wino oraz dwa kieliszki. Co jak co, ale ja też bym chciał się tego wina trochę napić. Nie jest to taki zły trunek, ale w zupełności wystarczy mi, że będę go pił raz na jakiś czas. Zdecydowanie bardziej nie potrafię się obejść bez kawy, albo czekolady, albo mojego Mikiego.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz