Nie byłem do końca pewien, czy to był taki dobry pomysł, by nasza córka wzięła pod opiekę swoje rodzeństwo. Przecież już ma pod opieką syna, który był jeszcze był mały i potrzebował swojej mamy. A my z Mikim przecież byśmy sobie poradzili z naszymi szkrabami. Już tyle lat się nimi opiekowaliśmy, że też już byśmy sobie dali radę. Może niepotrzebnie się zgadzałem? Miki tam się bez problemu zgodził, i ja na początku też, ale zaczynam mieć wątpliwości.
– Mam nadzieję, że Misaki też się wyśpi – odpowiedziałem, cicho wzdychając. Po prostu martwiłem się o moją córkę, jak o każde z moich dzieci. – Może to my powinniśmy wziąć Vanitasa do siebie? By ona sobie odpoczęła – zacząłem niepewnie, dopiero teraz wpadając na ten genialny pomysł. Ja to mam szybki zapłon, nie ma co.
– Mogliśmy, ale to ona zaproponowała, że weźmie bliźniaki. I musi być pewna swoich sił, skoro nam to zaproponowała. Nie martw się o nią, poradzi sobie, silna jest. Prędzej skup się na tym, co porobić w weekend – odpowiedział, uśmiechając się delikatnie.
– Na pewno będę musiał zgłosić swoją chęć do pracy na wyrębie – odpowiedziałem, mając to w pamięci. Chciałbym jak najwcześniej zacząć tę pracę, by jak najszybciej zarobić. No i także była kwestia pogody, w końcu lato powoli dobiegało końca, a ja nie chciałbym pracować w jakimś zimnie, to byłaby najszybsza droga do choroby, a ja chory nie lubiłem być. Nie dość, że paskudnie się czułem, to jeszcze nic nie mogłem robić, no bo byłem chory i byłem słaby, przez co Miki zostawał ze wszystkim sam.
– No tak, ale zajmie ci to chwilę, a potem będziemy mieć cały weekend dla siebie – odpowiedział takim tonem, jakby chciał mi coś zasugerować, no ale ja go nie zrozumiałem za bardzo.
– No, i jak powiedziałeś, wyśpimy się. I odpoczniemy – zacząłem niepewnie, nie do końca wiedząc, czy to o to mu chodziło. Mikleo słysząc moje słowa, tylko westchnął ciężko.
– A może byśmy spędzili ten czas troszkę... inaczej? – kontynuował dalej ten wątek, a ja troszkę zgłupiałem.
– Nie rozumiem. Chcesz pracować? Wiesz, ja ci tego nie zabronię, ale ja tam chcę sobie odpocząć przed powrotem do pracy – odpowiedziałem, patrząc na jego zrezygnowaną twarz.
– Chcę wykorzystać fakt, że będziemy tylko we dwoje na coś bardziej intymnego – wyjaśnił, co mnie nawet olśniło. To miało... sens. Dużo sensu. Nawet bardzo dużo sensu. Za bardzo przejąłem się Misaki i tym, że pod opieką będzie miała aż trójkę małych dzieci. To faktycznie miła perspektywa, spędzenia prawie dwóch dni tylko w swoim wzajemnym towarzystwie.
– Czyli mam przyszykować jakąś kolację? Ale wtedy będę musiał kupić kilka składników. I wino... – ostatnie dwa zdania powiedziałem do siebie, intensywnie myśląc, co zrobić i co kupić. I czy mamy na to pieniądze. Znaczy, mamy, jeżeli będziemy liczyć także budżet na czarną godzinę. Nie chciałem go za bardzo naruszać, bo to powinno być na naprawdę nagłe wypadki, albo na edukację naszych dzieci, no ale też z drugiej strony, to będzie tylko kilka składników. Wiele z tego budżetu nie ubędzie. O ile mój Miki chce kolację z winem. Bo może przecież też chcieć coś zupełnie innego.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz