No proszę, już mu się znudziło? Przecież może robić tutaj, co tylko chce. Może odpocząć, potrenować, poczytać, pograć na jakimś instrumencie... to był jego dzień odpoczynku, dzisiaj nie miał pracować i się męczyć, dzisiaj miał wziąć głęboki wdech, zrelaksować się, a on narzeka, że nie ma tu nic do roboty. On to naprawdę czasem niemożliwy jest. I spróbuj mu dogodzić. Nawet jak daję mu wszystko, co mam, to on i tak kręci nosem. I że to ja niby mam wygórowane wymagania.
- Zaproponowałbym przejażdżkę konną, ale nie dość, że pada śnieg, to jeszcze ja nie mogę opuszczać granic rezydencji. Mogę też cię później pouczyć gry na fortepianie, skoro tak bardzo ci się podobało. A jeżeli to cię nie przekonuję, to jeszcze możemy grzecznie nacieszyć się swoją bliskością – zaproponowałem, z chęcią wracając do mojego pokoju, gdzie jest ciepło i nie muszę się niczym i nikim przejmować. Poza Haru, oczywiście, ale czy nim się przejmowałem? Czasem. Wszystko zależało od sytuacji. W takiej sytuacji jednak... no, troszkę mi jednak zależało, by prezentować się przy nim dobrze, i by mnie pożądał. Wiem, że mnie trudno nie pożądać, bo z reguły zawsze wyglądam wspaniale, ale były dni, kiedy to patrzyłem w lustro i miałem wrażenie, że nic we mnie nie wygląda dobrze. I wtedy jak najbardziej potrzebowałem atencji zwłaszcza mojego Haru. O tak, jego atencja zawsze była przeze mnie widziana. A dzisiaj to już w szczególności.
- Grzecznie? A czemu nie niegrzecznie? – dopytał, zbliżając się do mnie, by chwycić mnie w pasie i przyciągnąć do siebie.
- Ponieważ mamy gości, mój drogi. Trzeba się zachować – odpowiedziałem, nie mówiąc oczywiście tak do końca poważnie. Ale czy on musi o tym wiedzieć? Nie, a przynajmniej na razie. W końcu, jak troszkę się z nim podroczę, to nic złego się nie stanie. Zresztą, i on to lubi. Tak mi się wydaje. Zresztą, krzywda się mu nie dzieje.
- Ale ci goście nie będą w naszym pokoju, tam możemy być niegrzeczni – wymruczał, całując mnie w policzek. Naszej sypialni... a więc powoli się przyzwyczaja do tego miejsca. I to bardzo dobrze. Chcę, by się czuł dobrze w tym miejscu, skoro ma tutaj zamieszkać. Trzeba mu jeszcze kilka lepszych ubrań zamówić... muszę się do tego wkrótce zabrać. Skupiłem się na udowadnianiu mojej niewinności i trochę zapomniałem o Haru. Mam nadzieję, że za bardzo za złe mi tego nie ma. Chociaż, znając jego, to pewnie nawet nie zauważył.
- Jak mnie ładnie poprosisz, jestem skłonny do przemyślenia swego zdania – powiedziałem, wchodząc do środka mojego, a chyba już bardziej naszego, pokoju. Spodobało mi się to słowo w jego ustach. Mógłby tak częściej mówić, nie obraziłbym się. – Myślisz, że uda mi się wydostać z tego bagna do końca miesiąca? – spytałem nagle, kiedy w oczy rzucił mi się kalendarz. Ten czas naprawdę szybko płynie... nie wiem, czy mi się to podoba.
- Postaram się jak najszybciej wyciągnąć cię z tego piekła – obiecał, na co westchnąłem cicho. W to nie wątpiłem.
- Na początku lutego chciałbym nas zabrać gdzieś na moje urodziny, co oczywiście będzie niemożliwe, jeżeli dalej będę podlegał aresztowi domowemu. Mam nadzieję oczywiście, że się zgodzisz – dodałem, odwracając się w jego stronę.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz