wtorek, 30 stycznia 2024

Od Haru CD Daisuke

Ranek nadszedł zbyt szybko zdecydowanie zbyt szybko i gdyby nie mój panicz pewnie nawet bym nie otworzył oczu, czując zmęczenie, które nie odpuszczało mi od nieprzespanej nocy, która naprawdę dała mi w kość.
- Nie chce, muszę spać, głowa mnie boli - Mruknąłem, zmęczony nawet nie otwierając swoich oczu, które piekły mnie już od niewyspania.
- Chcesz zostać dziś w domu? - Usłyszałem, mając wielką ochotę powiedzieć „tak” gdy wiedziałem, że mam powiedzieć „nie” w końcu muszę wstać i pójść do pracy, chociaż czy muszę? No nie muszę, nic się nie stanie, jak raz nie przyjdę, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- Chce, ale nie mogę - Mruknąłem, otwierając swoje oczy, ciężko przy tym wzdychając.
- Nie możesz? Źle się czujesz to chyba jasne, że nie musisz - Stwierdził, mówiąc to tak spokojnym i nieprzejmującym się niczym głosem.
No i co ja teraz mam zrobić? Iść czy nie iść, głowa mnie wciąż boli, a oczy piekły niemiłosiernie, co się ze mną dzieje? Przecież już nie raz miałem tak okropną sytuację ja ta, w której zarywałem nocki, a mimo to jeszcze nigdy tak źle się nie czułem, starość to zdecydowanie właśnie starość właśnie mnie dopada i nie mogę nic na to poradzić.
- Nie, nie, ja idę - Wstałem w końcu z łóżka, kierując kroki prosto do łazienki, gdzie umyłem się porządnie, przebrałem się, ale wciąż nie czułem lepiej, ja chyba naprawdę powinienem dziś odpocząć a żeby nic złego w pracy nie uczynić, tym bardziej że nie czuję się na siłach, aby tam w ogóle iść.
- I co nadal chcesz się upierać, że powinieneś pójść do pracy - Usłyszałem za sobą dobrze znany mi głos sprowadzający mnie na ziemię.
Westchnąłem, aż ciężko było mi przyznać mu rację, którą miał tylko ja nie chciałem ani jej przyznać, ani tym bardziej brać sobie wolnego, chociaż z drugiej strony tak będzie właśnie lepiej.
- Tak, muszę iść, mam trochę zaległości, trochę miałem na głowie z twoją sprawą, dlatego zawaliłem tamtą - Przyznałem, zerkając na zegarek. - No nic, będę się już zbierać - Wyznałem, gotowy już do wyjścia z jej rezydencji.
- Poczekaj, poczekaj a co ze śniadaniem? - Zapytał, zmuszając mnie do zatrzymania się w miejscu.
No tak śniadanie czy ja go chce? Nie chce, to znaczy może i chce, ale chyba nie mam czasu, jeśli się spóźnię, znów będę musiał odpracować, a i tak już nie mam na to siły, jeśli będę musiał męczyć się tam jeszcze dłużej, chyba głowa mi pęknie.
- Nie odpuścisz mi prawda? - Dopytałem, zerkając na mojego partnera.
- Nie - Na to pytanie westchnąłem cicho, siadając na łóżku, już mi się odechciało iść do pracy, nie jestem głodny, jestem zmęczony.
- Nie chce jeść - Mruknąłem, kładąc się na łóżku, znów straciłem ochotę i siłę na wyjście z rezydencji. - Chyba jednak zostanę tu w rezygnacji - Mruknąłem, zamykając oczy, masując się po skroni, czując, że mam już dość a przecież dopięto, otworzyłem oczy.
- A jednak - Usłyszałem jego kpiący głos, którego akurat słyszeć nie chciałem, ja już naprawdę mógłby sobie odpuścić.
- No już nie musisz być aż taki złośliwy - Mruknąłem zmęczonym już głosem.

<Paniczu? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz