Łóżko w tym miejscu było wyjątkowo miękkie, ale nie za miękkie. Takie... idealne. Tylko, po co było im było łóżko? Wampiry w końcu nie śpią, też nie wydaje mi się, aby sobie po prostu leżeli na nich, bo im się nudzi. Może to do seksu? Nie widzę innego wyjścia. Jeżeli tak, to miło, że dbają o plecy swoich ofiar seksualnych.
Otworzyłem oczy nieco późnym porankiem. Czemu ja aż tak długo spałem? Zazwyczaj wstawałem wczesnym rankiem skoro świt, chyba, że byłem na polowaniu, wtedy daję swojemu ciału czas na porządny odpoczynek. Teraz jednak nie byłem aktywny w nocy... Znaczy, byłem, ale nie na jakiś długi czas.
O dziwo, obudziłem się sam. Ostatnio miałem małego obserwatora, ale teraz? Teraz byłem tu sam. Aż... dziwne. Spodziewałem się go tu. Może nawet poczułem mały zawód. Co może być lepszego od poranka rozpoczętego uroczymi złośliwościami? Podniosłem się z łóżka, przeczesałem włosy dłonią i ruszyłem na poszukiwania mojego gospodarza.
W ruinach panowała ciemność. Wszelkie okna były pozakrywane grubymi kotarami, a w środku panował zaduch. Przewietrzyłby tu czasem, chociażby tej nocy. Zaglądałem do każdego pokoju, aż w końcu znalazłem go w ładnym, chociaż zaniedbanym i rozpadającym się gabinecie. Trochę szkoda, że nie miałem możliwości zobaczenia tego miejsca, kiedy było jeszcze wspaniałe, całe i pełne życia. A może nieżycia? W końcu, wampiry nie żyją, tak jakby. Są kwalifikowane do nieumarłych, chociażby nie zawsze mi się to zgadzało. Rozumiem tych, którzy zostali przemienieni, ale ci zrodzeni? Tacy, jak on? Ich serce niby nie bije, krew nie pompuje, ale wątpiłem, by ktoś martwy potrafił być tak ekspresyjny.
– Wydajesz się zmartwiony – odpowiedziałem, podchodząc do niego, by zajrzeć przez jego ramię. Mapy... ale tym razem to mqdsapy tej rezydencji.
– Mamy problem. Możemy być... trochę w dupie – powiedział, nie odwracając wzroku od mapy.
– Co masz przez to na myśli? – zapytałem, krzyżując ręce na piersi.
– Durandowie spiknęli się z wilkołakami. Całą watahą. Możesz być wspaniałym łowcą, ale z taką grupą nie damy sobie rady. Jakby chcieli po mnie wrócić, musimy mieć plan ucieczki. Gorzej, jak zrobią za dnia... – chociaż starał się zabrzmieć normalnie, neutralnie, wyczułem niepokój, może nawet strach. No tak, słońce. Na pewno wrócą, żeby go schwytać. W końcu, na tym im zależy, z jakiegoś dziwnego powodu.
– Dobrze będzie przygotować pułapki, które spowolniłyby ich, gdyby zdecydowali się nas zaatakować. O słońce się nie martw, mój płaszcz i ja ostatnim razem się dobrze sprawdziliśmy – powiedziałem, starając się zabrzmieć spokojnie, może nawet trochę wspierająco. Jestem większy od niego, mogę być dla niego tarczą, całkiem świetnie się do tego sprawdzę.
<Różyczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz