Podchodziłem jeszcze przez chwilę po pozostałości zamku, ale poza tą dziwną szkatułką nic nie znalazłem. Ani nikogo. Naszego informatora nie było, a jako, że mnóstwo czasu spędziłem w tych ruinach, postanowiłem powoli wrócić do karczmy. Nie będę tu przecież czekał całą noc. I tak spędziłem tu więcej czasu, niż początkowo chciałem.
Dziwna obecność już więcej nie wróciła, dlatego byłem już bardziej niż pewien, że był to mój wampirzy towarzysz. Tylko, po co? Tego drugiego zdecydowanie nie rozumiałem. Jak go spotkam, to zdecydowanie się go o to spytam.
Ku mojemu zaskoczeniu, Serathion już był w pokoju, kiedy wróciłem, co było dziwne. Nie było aż tak późno, jeszcze trochę godzin mu zostało. A kiedy jego oczy zwróciły się ku mnie już sam domyśliłem się, dlaczego. Jego oczy były matowe, pozbawione tego blasku, tej iskierki, która zawsze w nim była. I jaki był cel tego głodzenia się?
– Wyglądasz tragicznie – powiedziałem zgodnie z prawdą. Byłem bardziej niż pewien, że gdyby coś nas teraz zaatakowało, nie dałby rady. Może też dlatego tak szybko go pokonałem za pierwszym razem. Bo był tak osłabiony. Czemu nie nie posilił jakimś zwierzęciem? Tego będzie miał zawsze pod dostatkiem.
– Po prostu nie potrafisz objąć swoim wieśniackim umysłem mojej wspaniałości – burknął, prychając cicho.
– Mój wieśniacki umysł obejmuje to, że masz brudną koszulę. I że jesteś głodny – odpowiedziałem spokojnie, przyglądając się mu z uwagą. Zdecydowanie coś mu trzeba będzie kupić; coś takiego na zapas, podczas kiedy jego ulubione ubrania będą schnąć. Muszę to mieć na uwadze następnym razem, kiedy będę gdzieś wychodził, robił zakupy.
Tylko, gdzie tu będę mógł coś kupić? Najbliżej dopiero na rynku w mieście.
– Cholera. I w czym ja teraz będę chodził? – burknął, patrząc w dół na zabrudzenie.
– Na razie chyba pozostała ci moja koszula, wszystko inne będzie z ciebie spadać. Zdejmij to, wypiorę ci z rana, może do kolejnego wieczora wyschnie – powiedziałem, zawieszając płaszcz na wieszaku przy drzwiach. – Nie znalazłem naszego informatora, a trochę na niego czekałem. Natomiast znalazłem coś takiego – odpowiedziałem, podając mu szkatułkę, na którą od razu się rzucił, ewidentnie ją poznając.
– Skąd to masz? – spytał zaskoczony, przyglądając się z uwagą temu niewielkiemu pudełeczku.
– Przeszedłem się po tym, co zostało z twojego domu. Szukałem tej skrytki, o której mówiłeś, ale nic nie znalazłem. A to gdzieś mi błysnęło między popiołem, i przyniosłem. Pomyślałem, że może... może będzie to dla ciebie ważne – powiedziałem cicho, przyglądając się z uwagą jego reakcji. Jeżeli to pamiątka po jego mamie... to dobrze, że ją będzie miał. Ja po mojej nie mam nic.
<Różyczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz