Czy ja byłem bardzo zaniepokojony jego słowami? Niekoniecznie. Uniosłem brew, pokręciłem głową z niedowierzaniem i uśmiechnąłem się gorzko. Dalej dochodzę do wniosku, że miał mnóstwo okazji do zabicia mnie, tych lepszych, tych gorszych, a ja dalej tu jestem. Niewypowiedziana umowa między nami była bardzo silna, przynajmniej dopóki trwa. A do kiedy ona będzie trwać? Nie mam pojęcia. I on chyba też nie.
- No proszę, troszkę się napiłeś i od razu jakiś taki bardziej wredny się zrobiłeś – odpowiedziałem, chowając sztylet. Trochę dużo tym razem wypił, ale to jego wina. Proponowałem mu to wszystko znacznie wcześniej, ale nie, musiał się głupek powstrzymywać, a teraz nagle mu wrócił i wigor, i energia. W przeciwieństwie do mnie. Upewniłem się, że zasłona jest dobrze ułożona, czy żaden promień słońca nie przebije dostanie się do środka, i dopiero po tym położyłem się zmęczony obok niego.
- W przeciwieństwie do ciebie. Za wiele krwi stracił mój duży chłopiec? - niby starał się zabrzmieć złośliwie, wrednie, ale coś tak czułem, że gdzieś tam w środku się martwi. To trochę... dziwne. Chyba wkrótce powinniśmy trochę naszą relację określić. On martwi się o mnie, ja o niego, niby dlatego, że oboje się potrzebujemy, a jednak... to chyba wymówka i żaden z nas nie potrafi się przyznać pierwszy.
- Bardzo łapczywy jesteś – odpowiedziałem, ledwo utrzymując oczy otwarte. Zmęczenie uderzało we mnie z każdej strony, nie potrafiłem już wytrzymać.
- Nie prosiłem cię o to – odparł od razu, jakby z wyrzutem.
- Chodzenie na ciągłym głodzie też nie jest dla ciebie dobre. Wampiry na głodzie to jednocześnie jeden z najłatwiejszych i jednocześnie najgroźniejszych przeciwników. Są kierowane tylko głodem, więc łatwo o pomyłkę. Są też zacięte, niewrażliwe na ból, dla krwi zrobią wszystko, niezależnie od ceny. Nie panują nad swoim ciałem, nie myślą, wszelkie zasady moralne dla nich nie istnieją. Są w transie, gorsze niż zwierzęta – odpowiedziałem, obserwując go z uwagą. Sądząc po wyrazie jego twarzy, nigdy nie był w takim stanie i nigdy nikogo takiego nie widział. To dobrze. Wtedy te stworzenia ani trochę nie są piękne, wychodzi ich prawdziwa natura. Nie ma wtedy żadnych pertraktacji, albo ja, albo on.
- W życiu nie doprowadziłbym się do tak okropnego stanu – odpowiedział, prychając cicho.
- To dobrze. Nie chciałbym cię musieć zabijać – odpowiedziałem cicho, szczerze, przymykając oczy. Byłem zmęczony, bardzo zmęczony. Chciałem go przytulić do siebie, bo jakoś tak wtedy trochę spokojniejszy jestem, ale finalnie zrezygnowałem z tego pomysłu. W końcu, on może nie chcieć leżeć blisko mnie, kiedy ja będę spał.
<Różyczko? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz