Na jego słowa delikatnie się zastanowiłem. Coś o sobie? Nie byłem pewien, czy jest warto o mnie opowiadać. Nie miałem jakichś fantastycznych historii, przynajmniej nie dla niego. Który to wampir chciałby słuchać, jak zabijałem jego rodaków? A poza tymi zleceniami, w moim życiu nie było niczego poza bólem, biedną i brudem. Bliskich nie mam, domu nie mam, a moim zainteresowaniem są pieniądze, które pozwalają przetrwać z dnia na dzień i czasem zrobić coś dobrego. Nie wiem, czy czymś takim byłby zainteresowany.
– Sam nie wiem, czy jest we mnie coś, co by ci się spodobało – powiedziałem cicho, niepewnie, pozwalając wodzie rozluźnić spięte mięśnie. Jak ja uwielbiałem gorące kąpiele... no, może ta była bardziej ciepła niż gorąca, ale też była całkiem przyjemna. Wystarczy mi w zupełności.
– Wyglądasz na kogoś, kto ma mnóstwo historii do opowiedzenia – zachęcił mnie, nie spuszczając z mojej osoby swoich bystrych oczu. – Może... jak się znalazłeś akurat w tej profesji? Nie jest to jakiś popularny zawód marzeń. Większość ludzi lubi po prostu żyć – dodał, kładąc swoją dłoń na tej należącej do mnie i zaczynając kreślić palcem szlaczki na jej wierzchu.
– Miałem to szczęście, że ktoś kiedyś zobaczył we mnie coś więcej niż przyszłego trupa, narkomana albo dziwkę. Zaczął mnie szkolić i tak wyszło – wzruszyłem ramionami, nie za bardzo rozumiejąc, co w tym może być takiego ciekawego. – Jak to stwierdził, widział we mnie wojownika, chociaż na tamtym etapie wszystko, czego chciałem, to po prostu zniknąć, przestać istnieć.
– Ile miałeś wtedy lat, kiedy ten człowiek przyjął cię na czeladnika? – zapytał, a w jego głosie wychwyciłem szczere zainteresowanie. Ale to było dziwne. Bardzo dziwne, bym nawet powiedział. Nie spotykałem się z taką sytuacją na co dzień.
– Miałem chyba... dwanaście. Albo trzynaście. Dni po śmierci mamy zlewają mi się w jego, niewiele pamiętam z tamtego okresu – powiedziałem, zerkając na jego dłoń; zgrabną, smukłą, bez żadnych wad. Przy tej mojej prezentowała się naprawdę arystokracko.
– Ile miałeś lat, kiedy odeszła? – zadał kolejne pytanie, a ja nie rozumiałem, co to wszystko miało na celu. Co mu dają te pytania? Nie niosły ze sobą żadnej wartości.
– Nie wróciła do domu w moje dziesiąte urodziny. A dzień później dowiedziałem się, że wykrwawiła się na bruku – powiedziałem cicho, chłodno, mając dosyć powracania do tamtych wspomnień. Były one bolesne, i miałem ich serdecznie dosyć. – Co ci daje? Ta historia? W niczym ci nie pomoże – dopytałem, zerkając na niego z uwagą.
– Daje mi obraz tego, jakim jesteś człowiekiem – wyjaśnił, na co uniosłem jedną brew.
– Czyżby? Nawet bez niej powinienem być dla ciebie tym najgorszym. Powoli wybijam twój gatunek – odpowiedziałem, choć na sekundy nie spuszczając z niego wzroku ciekaw, jak na to odpowiedzie.
<Różyczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz