czwartek, 27 listopada 2025

Od Serathiona CD Eliana

 Był chętny do nauki, a ja zawsze chętnie kogoś uczyłem. W końcu dobrze znałem swoje możliwości; miałem doświadczenie, nie tylko w całowaniu. Byłem dobry we wszystkim, czego się podejmowałem. Czasem nawet zbyt łatwo było mi popaść w samozachwyt, bo przecież byłem idealny… piękny, słodki, uroczy. Mogłem wymieniać to godzinami, ale w tej chwili czułem, że są rzeczy ważniejsze od tego, jak wyglądam. Teraz liczyło się coś zupełnie innego.
- Chcesz nauczyć się dobrze całować? - Zapytałem szeptem, lekko rozbawiony. - Mogę cię nauczyć wiele… jeśli tylko naprawdę będziesz słuchał. - Zbliżyłem się do niego powoli, jakby każdy centymetr miał znaczenie. Nasze oddechy zetknęły się pierwsze, ciepłe, spokojne, zapowiadające to, co miało nadejść. Dopiero potem musnęliśmy się ustami, delikatnie, bez pośpiechu. Chciałem, żeby ten pocałunek był subtelny, miękki, lecz pełen ukrytego napięcia. Nie było tu miejsca na gwałtowność ani desperację. Liczyła się uważność to, jak jedno wyczuwa drugie.
Pocałunek powoli się pogłębiał, niosąc w sobie coś więcej niż zwykłą bliskość. Jakby na chwilę nasze myśli i ciała złączyły się w jeden rytm, jedną obecność. Przez krótką, cichą chwilę byliśmy jednością, jednym oddechem, jedną emocją, jedną duszą.
Jeszcze kilka razy połączyłem nasze usta w namiętnym, powolnym pocałunku takim, w którym pokazuje się wszystko: jak przejść od delikatności do odrobiny śmiałej żarłoczności, jak całować z uczuciem, czułością, a jednocześnie dodać temu szczyptę pikantnej pewności. Chciałem, żeby poczuł tę różnicę, żeby zrozumiał, że najważniejsze jest wyczucie drugiej osoby.
- Cóż… wychodzi ci to naprawdę całkiem dobrze - Wyszeptałem tuż przy jego ustach, muskając je lekko ostatni raz, zanim się odsunąłem. Woda wokół nas zdążyła już lekko wystygnąć, a chłód powoli przypominał o sobie.
- Chyba najwyższa pora się umyć, zanim się przeziębisz. Nie chciałbym cię później niańczyć - Mruknąłem z udawaną surowością, zanurzając dłonie w wodzie i zaczynając spokojnie myć ciało, tym razem skupiając się już tylko na prostych ruchach, na skórze i chłodzie wody.
- Chociaż raz muszę przyznać ci rację - Odparł z lekkim uśmiechem, sięgając po wodę tak jak ja. Przez krótką chwilę każde z nas zajęło się sobą, ciszą i spokojem, które następowały po intensywnej bliskości. Mimo to w powietrzu nadal unosiło się echo wcześniejszego ciepła, delikatne, ale wyraźne i tylko nasze.
Po wspólnej kąpieli opuściliśmy balię czyści, zrelaksowani i pachnący tak słodko, idealnie. Woń róż unosiła się wokół nas niczym miękka mgła. To było przyjemne, choć jednocześnie coś we mnie zabolało, tęsknota za kwiatami, których już nigdy nie zobaczę. Pamięć o ich delikatności była wszystkim, co mi zostało.
Mój towarzysz nie pozwolił mi zatrzymać się na tej myśli zbyt długo; od razu pociągnął mnie w stronę pokoju. Znowu do łóżka… ale w sumie, co innego mieliśmy tu robić? Dla mnie świat kończył się na tych czterech ścianach. On mógł wyjść, mógł iść, gdzie tylko chciał, ja byłem więźniem tej przestrzeni. Mimo to, kiedy zapadł wieczór, sam zacząłem czuć, jak bardzo pragnę wyjść, choćby na moment, poczuć coś więcej niż ciasne wnętrze.
Nie mogłem doczekać się chwili, gdy będę wyglądał tak, jak ludzie tego oczekują. Gdy nikt nie będzie już się mnie bać.
- Ależ ty przyjemnie pachniesz - Wymruczałem, zadowolony tym co czułem. - Teraz to już na pewno będzie chciała się do ciebie przytulać. - Słowa same mi się wyrwały, kiedy przypomniałem sobie, jak pachniał tą dziewczyną. I tak wiem, że należy tylko do mnie, ale ona tego nie wie, a więc mimo wszystko wciąż będę czuł odrobinę zazdrości, tak aby pokazać mu, że jest tylko i wyłącznie mój.

<Rudzielcu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz