Naprawdę się nią przejmował... i to aż za bardzo. Niepotrzebnie. Nigdy nie pomyślałbym o niej jak o potencjalnej partnerce. Była po prostu miłą, inteligentną dziewczyną, która zasługiwała na szczęście, którego nie mogę jej dać. Chociaż, podobnie też jest z Serathionem. On zasługiwał na szczęście, na dom z ogrodem, gdzie mógłby hodować swoje róże. Na możliwość zemsty na ostatnich z rodu Durandów. Nie mogę mu dać ani jednego, ani w tej chwili nawet drugiego. To dziwne z jego strony, że z jakiegoś powodu chce ze mną być. No bo... co go przy mnie trzyma? W tej chwili nic mu nie mogę zapewnić. Mogę tylko przysiąc, że będę go bronił przed wszystkimi, którzy mu zagrażają, dbać o jego bezpieczeństwo w świecie ludzi, chronić przed ciekawskimi spojrzeniami i promieniami słońca. W porównaniu z tym, na co zasługuje, to naprawdę niewiele.
– Ja przytulać do siebie mogę tylko jedną Różyczkę, nie musisz się przejmować – odpowiedziałem cicho, spokojnie, chcąc, by mi zaufał. W przeciwieństwie do niego, nie dałem mu nigdy poczuć zazdrości. Z nikim nie flirtowałem... chociaż, nawet jakbym mu chciał tylko na złość zrobić, to nie wiedziałbym, jak. Zawsze trzymałem się z dala od takich gierek, i trzymam się z dala. No i najważniejsze, on w porównaniu ze mną jest cudem świata, i to jeszcze takim moim własnym, prywatnym.
– Czułbym się pewniej, gdybym mógł tam siedzieć z tobą, i nadzorować całą sytuację. Mógłbym jej pokazać, że jesteś mój – burknął, spuszczając wzrok. – W sumie, to wyszedłbym gdziekolwiek. Mam dosyć spędzania czasu w zamknięciu.
– Domyślam się – powiedziałem, patrząc na niego ze zmartwieniem. – Jeszcze chwilka, i będziesz mógł wyjść. Weźmiesz mój płaszcz, by nikt nie mógł zobaczyć twoich oczu, i pozwiedzasz miasto. A kiedy już załatwię ci iluzję, będziesz mógł mi towarzyszyć podczas kolacji, żebyś mógł być pewny i niczym się nie przejmować – odparłem, po czym ucałowałem go w czoło. Tak czułem, że ten gest będzie dobry. Taki... delikatny? Opiekuńczy? Może poczuje, że naprawdę tylko on się dla mnie liczy. – Właśnie, ja już teraz powinienem się zbierać. Chciałem jeszcze zajrzeć na targ, dalej masz za mało ubrań – skwitowałem, z niechęcią podnosząc się do siadu. Gdyby nie to, że musiałem, spędziłbym z nim te chwile. Zresztą, co my mogliśmy innego robić? Kiedy jest słońce, on jest tu uwięziony. Nawet jak jest wieczór, to musi na siebie uważać, przynajmniej na razie.Taki już urok miast, wszędzie są ludzie, co jest z jednej strony piękne, a z drugiej czasem zbyt przytłaczające. W zimę jednak bardzo lubiłem przebywać w mieście. Te wszystkie oświetlone uliczki, śnieg, i gospody na każdym kroku, w której mogę przenocować i nie muszę się przejmować mrozem. Może jak już Serathion będzie mógł zwiedzać miasto w pełni możliwości, nie musząc się ukrywać, może też mu się spodoba? Cóż, to się okaże z pewnością.
<Różyczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz