Obserwowałem go z delikatnym rozbawieniem. Nie sądziłem, że aż tak się obrazi. Jak na moje, troszeczkę przesadza, ale czy czegoś innego się po nim mogłem spodziewać? Jest strasznie pewny swojej urody, co jest oczywiście naturalne, to w końcu jeden z wabików, które pozwalają mu znaleźć ofiarę i przeżyć, trudno byłoby znaleźć kogoś na jego miejsce. Nie, żebym kogoś szukał, nie interesowało mnie to nigdy. Nie chciałbym, by ktokolwiek się do mnie przyzwyczajał, bo wiem, że długo żyć nie będę, o ile chcę prowadzić taki tryb pracy. Prędzej czy później, trafię na oponenta silniejszego ode mnie, który mnie pokona. Jeżeli umrę samotny, to nikogo nie skrzywdzę, nikt nie będzie po mnie płakał. A Serathion... cóż, na razie nas łączy wspólna zemsta, wspólne korzyści. Co będzie później, nie wiem. Nie byłem w stanie stwierdzić to w tej chwili.
– Złość piękności szkodzi – rzuciłem w jego stronę, wyrzucając brudny bandaż do kosza.
Zaraz po tym podszedłem do umywalki w łazience, by przemyć zaschniętą krew ze skóry.
Kiedy wróciłem do pokoju, mój ulubiony wampir dalej leżał na łóżku, obrażony za moje słowa i niezwracający na mnie uwagi. Chociaż... może być w tym coś jeszcze. Coś więcej chce ukryć. Nie do końca byłem pewien, co, no ale czy też jest sens pytać, co się dzieje? Nie wydaje mi się. Jeżeli będzie bardzo źle, zauważę, a jak go bardzo coś będzie trapić... cóż, pozostaje mi nadzieja, że mi powie. Chyba pokazałem mu, że w tych ważnych chwilach zależy mi na nim... znaczy, na jego samopoczuciu, bo ono jest także bardzo ważne w naszej misji.
Przez chwilę zastanawiałem się, czy założyć koszulkę, czy też nie, i po kilku krótkich chwilach stwierdziłem, że sobie ją odpuszczę. Tutaj nic nas nie zaatakuje, nie alarmując ludzi na dole. Oboje też jesteśmy w pokoju, zauważymy, jeżeli coś się stanie.
– Dalej moje piękności są obrażone? – spytałem, trochę go drażniąc. Jeżeli tak będzie siedział, i myślał, to się może źle skończyć. Czułem, że jest napięty, nerwowy, zupełnie inny niż te kilkanaście minut temu, kiedy był do mnie przytulony. Znów muszę sprawić, by był odprężony.
– Piękności? Teraz to piękności, tak? – burknął, zerkając kątem oka w moją stronę. Chciał więcej. Może jednak nie jest tak skomplikowany, jak myślałem.
– No cóż, róże to jedne z jedne z najpiękniejszych kwiatów. Nie mylę się, Różyczko? – zapytałem, obserwując powolną zmianę jego postawy. To całe porównanie do róży z jakiegoś powodu się mu podobało. I muszę przyznać, pasowało do niego, bardzo. Byłem pewien, że takie czerwone róże pasowałyby mu do oczu... no cóż, na ten moment i tak nie będę mógł tego stwierdzić, o czerwoną różę w tę porę roku bardzo trudno. Jak jednak będę miał możliwość może, kto wie, takową mu podaruję?
<Różyczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz