piątek, 21 listopada 2025

Od Serathiona CD Eliana

 Zabić mnie? Nie, on nigdy nie byłby w stanie tego zrobić. Nieważne, co bym zrobił, czuję to zbyt wyraźnie, zbyt głęboko, jak instynkt, którego nie da się zignorować. Oczywiście… gdybym naprawdę wyrządził mu krzywdę, być może w odwecie podniósłby na mnie rękę. Może. Ale nawet wtedy myślę, że zrobiłby to dopiero w ostateczności, wtedy, gdy nie miałby już żadnej innej drogi. Do ostatniej chwili nie potrafiłby mnie skrzywdzić. Po prostu nie on.
Kiedy zobaczyłem jego dłonie niepewnie unoszące się w moją stronę, jakby chciał się do mnie przytulić, nie czekałem ani sekundy. Sam wtuliłem się pierwszy, a on natychmiast objął mnie, mocno, pewnie, jakby bał się, że mogę zniknąć. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej, tak że słyszałem jego spokojny oddech, ciche ziewnięcie, a potem to, jak powoli odpływa w sen.
I co ja miałem w tej chwili zrobić? Nigdy nie zostawałem przy nikim całą noc. Nie leżałem obok nikogo, z kim sypiałem. To miała być tylko zabawa, szybki seks, a potem znikam, jak zawsze. Tak wyglądało moje życie, proste, wygodne, bez zobowiązań. A teraz?
A teraz leżę obok niego i nawet nie myślę o tym, żeby odejść.
Z nim wszystko jest inne. Z nim… chcę zostać. Mimo że przez całe życie nie chciałem być przy nikim. Zawsze byłem samotnikiem i dobrze mi z tym było. Przygody tu i tam, trochę krwi z tej czy tamtej osoby, a potem dalej, dalej, dalej. Nigdy się nie zatrzymywałem.
A teraz? Teraz leżę przy tym samym facecie, z którym nie tylko sypiam i nie tylko piję jego krew, ale z którym spędzam każdy dzień. I to jest dziwne. Przyjemnie dziwne. Tak dziwne, że aż chciałbym, żeby trwało cały czas.
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że przy kimkolwiek może być… tak dobrze.
A przecież to wszystko jest absolutnie nie tak. On łowca wampirów. Ja wampir. Związek między nami w ogóle nie powinien istnieć. A jednak leżymy tu razem, wbrew zasadom, wbrew naturze, wbrew temu, kim powinniśmy być.
A ja wbrew wszystkiemu chcę, żeby to trwało jak najdłużej się da.
Trwałem przy nim niemal cały dzień. Tyle, ile on spał, tyle ja leżałem tuż obok, cicho, niemal nieruchomo. Szczerze mówiąc, trochę się nudziłem. Jestem cierpliwy, ale jednak w pewnym momencie każda pozycja zaczyna doskwierać. Mimo to nie oderwałem się nawet na chwilę. Nawet gdybym wstał, i tak nie miałbym co robić, za dnia jestem tu jak więzień. Cztery ściany i ja. Świat za oknem, z którego nie mogę korzystać. Dopiero nocą mogę wymknąć się choć na moment, przemykając w cieniu tak, by nikt, kto poluje na mnie, nie zorientował się, że wyszedłem.
Kiedy w końcu Elian się obudził, było późne popołudnie. Powoli przeciągnął się na łóżku.
- Wciąż tu przy mnie jesteś? - Mruknął, brzmiąc na tyle zdziwiony, że aż mnie to rozbawiło. - Trochę mnie to zaskoczyło. Spodziewałem się, że szybciej się stąd wyniesiesz. - Miał w głosie lekkie rozbawienie, jakby sam nie wiedział, czy powinien być zaskoczony, czy może pochlebiony.
- Cóż - Przeciągnąłem się leniwie, po czym przysunąłem głowę bliżej jego szyi. - Podoba mi się to leżenie przy tobie. Całkiem ładnie pachniesz. - Wymruczałem to z zadowoleniem, bez jakiejkolwiek próby ukrywania, jak bardzo cała ta sytuacja mnie cieszy. 

<Elianie? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz