środa, 19 listopada 2025

Od Haru CD Daisuke

Czułem, że trochę przesadza, przecież jest piękna, a nawet jeśli jej ciało się zmieniło, absolutnie mi to nie przeszkadza. Jeżeli naprawdę nam się udało i jest w stanie błogosławionym, to przecież naturalne, że wszystko w niej zaczyna się zmieniać. Zarówno wygląd, jak i zachowanie, które pewnie jeszcze nie raz mnie zaskoczy.
Mimo że codziennie staram się pokazywać jej, jak bardzo ją kocham, może dla mnie to jest oczywiste i wystarczające, ale dla niej już niekoniecznie. Teraz, jako kobieta, widzi i czuje wiele rzeczy inaczej. A ja… ja sam wciąż uczę się, jak powinienem się o nią troszczyć, jak z nią rozmawiać, jak ją wspierać. Staram się najlepiej, jak potrafię, choć mam świadomość, że nie wszystko jeszcze rozumiem.
Czuję też, że moja praca ogromnie komplikuje sprawę. Całymi dniami nie ma mnie w domu i obawiam się, że przez to może czuć się zaniedbana, może nawet niekochana. A przecież to ostatnie, czego bym chciał. Chciałbym, żeby wiedziała, że niezależnie od zmian, które w niej zachodzą, dla mnie nadal jest najważniejszą osobą. Że kocham ją tak samo, a może nawet bardziej, bo teraz nosi pod sercem coś, co jest częścią nas.
To znaczy… w stu procentach pewności nie mamy, czy jest w stanie błogosławionym, jednak coraz mocniej to czuję. Jej zachowanie zmieniło się diametralnie sposób, w jaki się porusza, jak oddycha, jak patrzy. Jej ciało już nie wygląda tak jak wcześniej, a ja, choć może to głupie, potrafiłem dostrzec takie rzeczy.
- Wiesz - Zacząłem cicho - Wydaje mi się, że masz zbyt mało wiary w siebie. I że to właśnie brak mojej częstej obecności rodzi w tobie tę całą niepewność.
Zrobiłem krok bliżej, delikatnie ujmując jej dłonie. Patrzyłem w jej oczy, jakbym chciał, by poczuła wszystko, czego nie potrafiłem ubrać w słowa.
- Zdecydowanie muszę wziąć dłuższe wolne - Szepnąłem. - Chcę być przy tobie. Chcę cię wesprzeć w całej tej sytuacji, krok po kroku. - Przełknąłem ślinę, czując w piersi ciężar troski i miłości.- Pamiętaj… bez względu na to, co się wydarzy, ja cię kocham. I będę kochał, dniami, nocami i popołudniami, w każdej sekundzie, minucie i godzinie mojego życia. - Powiedziałem to szczerze, naprawdę zmartwiony jej stanem, a jednak również pełen nadziei, że wspólnie przejdziemy przez wszystko.
Moja panienka westchnęła cicho, odwracając wzrok gdzieś w bok, jakby chciała ukryć to, co naprawdę czuje. Widziałem jednak, że mimo moich słów wciąż się martwi. Wszystko, co się działo, zdawało się ją przytłaczać, zbyt mocno, zbyt szybko. Dlaczego? Nie miałem pojęcia.
W mojej głowie pojawiały się dziesiątki myśli.
Może to ja byłem problemem?
Może powinienem więcej z nią rozmawiać, częściej pytać, uważniej słuchać?
Może… sam nie wiem.
Nie wiedziałem, co powinienem zrobić, a czego unikać. To wszystko wydawało się nagle strasznie skomplikowane, bardziej, niż potrafiłem udźwignąć.
- Wiesz… - Zacząłem ostrożnie, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie, choć w środku czułem chaos. - Tak sobie teraz myślę, że może gdybym więcej z tobą rozmawiał… wszystko wyglądałoby inaczej? - Zrobiłem krok bliżej, by mogła poczuć moją obecność, jeśli tylko będzie chciała. - Jeśli coś cię trapi, po prostu mi powiedz. Porozmawiaj ze mną. A jeśli uznasz, że ja nie jestem w stanie tego zrozumieć… - Zawahałem się, ale kontynuowałem szczerze, jest jeszcze moja mama. Ona potrafi słuchać. Potrafi tłumaczyć rzeczy, które ciężko udźwignąć samemu. Myślę… mam nadzieję… że mogłaby ci pomóc. - Podniosłem wzrok i spojrzałem w jej oczy. Nadal piękne, choć teraz zasnute lękiem i wątpliwościami. Chciałem, żeby zobaczyła w moim spojrzeniu jedno, że nie jest sama.

<Panienko? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz