Na samo wspomnienie ogrodu i moich róż poczułem ostre, wręcz nieprzyjemne ukłucie w sercu. Już nigdy nie zobaczę tych krzewów, które tak starannie pielęgnowałem. Już nigdy nie usiądę pośród kwiatów, które były dla mnie ostoją spokoju, jedynym miejscem, które naprawdę mogłem nazwać domem.
- Tak… mój ogród na wiosnę był naprawdę piękny. Zbyt piękny, by tak po prostu go stracić - Szepnąłem, spuszczając wzrok na czubki własnych butów.
Mój towarzysz westchnął cicho i położył dłoń na moim biodrze, jakby chciał mnie w jakiś sposób zatrzymać w tej chwili.
- Kto wie… Może kiedyś uda ci się go odnowić. Masz rękę do kwiatów, więc nie jest to niemożliwe - Powiedział tonem, który miał być pocieszający, choć brzmiał raczej jak niezgrabna próba wypełnienia ciszy.
- Cóż, jest tylko taki malutki, maciupeńki problem - Westchnąłem teatralnie. - Żeby mieć róże, trzeba mieć odpowiednią ziemię. A róża potrzebuje opieki i miłości… Musiałbym znaleźć dom, w którym mógłbym zostać na zawsze. A to, jak sam wiesz, raczej mi nie grozi. Wygląda na to, że muszę pogodzić się z tym, że róże i ogrody nie są już dla mnie. Od dziś wszystko będzie inne. Może nawet… lepsze. Kto wie? - Odparłem, wzruszając przy tym ramionami.
- Rozumiem - Odparł krótko. Potem już się nie odzywał, całą uwagę skupiając na drodze. Ja zaś wlokłem się za nim, rozglądając na boki, nie czując ani zagrożenia, ani ekscytacji. Niczego. Żadnej zabawy. Tylko wszechogarniająca nuda. Jeśli tak wygląda jego codzienność, to chyba naprawdę oszaleję. Bez flirtu, bez szaleństwa, bez spontaniczności? To brzmi jak powolna śmierć… Ale może się przyzwyczaję. W końcu przez wiele lat milczałem, zanim znalazłem sobie zabawę w postaci kochanków. To dopiero odmieniło moje życie.
W trakcie podróży zadałem mu jeszcze kilka pytań, na niektóre odpowiedział, inne przemilczał, uciszając mnie jednym spojrzeniem. Więc w końcu zamilkłem… aż do chwili, gdy znaleźliśmy w małym miasteczku niewielki zajazd. Idealny, by przetrwać tamten dzień, zanim ruszymy dalej.
- Jeden pokój na dziś - Powiedział Elian do gospodarza, który od razu zatrzymał na nas spojrzenie.
- Na jedną noc? Na twoim miejscu, z takim słodziakiem spędziłbym więcej czasu niż tylko jeden dzień - Mruknął zadziornie, posyłając mi uśmiech pełen sugestii.
A to bardzo mi się spodobało. Odwzajemniłem uśmiech, świadomie bawiąc się w drażnienie mojego towarzysza.
- Pokój. Na jedną noc - Powtórzył Elian zimnym tonem. Gospodarz, jakby dopiero teraz rozumiejąc, podał mi klucz, ale zanim zdążyłem ruszyć za Elianem, chwycił mnie za nadgarstek.
- Gdyby nie był zbyt dobry… ja chętnie zająłbym jego miejsce - Szepnął mi do ucha.
- Przemyślę to - Odparłem miękko i ruszyłem za Elianem, który wyglądał, jakby miał ochotę udusić tamtego mężczyznę na miejscu.
Gdy tylko drzwi do pokoju się zamknęły, Elian odwrócił się do mnie z wrogością wypisaną na twarzy.
- Czy ty musisz mnie prowokować? - Warknął, mocno poirytowany.
- Ja? Ależ mój drogi, ja nic nie robię. Nic nie poradzę na to, że jestem taki piękny - Odparłem z szerokim, złośliwym uśmiechem, zsuwając z ramion jego płaszcz.
<Towarzyszu c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz