Wszystko? Czy na pewno chciał wszystko? Wydaje mi się, że stoiska z jedzeniem, piciem, sobie możemy odpuścić. Pieniądze, jakich oczekują sprzedawcy, nie są adekwatne do usług, jakie oferują. Przykładowo, składniki do przygotowania grzanego wina wyjdą mnie taniej niż taki malutki kubeczek, więc nie dość, że sam mam taniej, to i więcej, a niekiedy nawet lepiej. O ile bym pił grzane wino. Stąd zainteresowałaby mnie co najwyżej gorąca czekolada, albo kakao, ale tak samo; kupię sobie składniki, albo już zapłacę Donie, by mi coś takiego przygotowała, chociaż ona i tak by pewnie mi coś takiego są darmo przygotowała. Niektóre z tych atrakcji to też pic na wodę; na przykład strzelanie z łuku. Przecież to nawet łuk nie jest, a jakaś atrapa, która to do niczego się nie nadaje i nie trafi się w cel chociażby z dwóch metrów, a co dopiero z dziesięciu. Już rzucanie do celu jest lepsze, jak na się sprawne oko, a ja sprawne oko mam.
– Niektóre sobie odpuścimy... na przykład stoiska z jedzeniem. Dla mnie to wydawanie pieniędzy w błoto, bo ani to dobre, ani tego dużo. Znaczy, pewnie są jakieś stoiska, gdzie faktycznie się to opłaca, ale ja osobiście jestem najedzony. Mamy paradę z tancerzami, fajerwerki, turniej... nie, turniej się skończył. Ale w parku zrobili labirynt, możemy później się tam przejść, ponoć jakieś podarki można znaleźć w środku. Jak już wszystkiego nie wybrali – mówiłem spokojnie, powoli sobie przypominając, co tu się dzieje. – Może jeszcze załapiemy się na jakiś spektakl cieni ostatni... Będzie też mnóstwo „wróżbitów”, uważaj, żeby ci nie ściągnęli pierścionka z palca. No i gry, jakieś strzelanie z łuku, rzucanie piłeczką do koszy, albo sztyletem do tarczy. Na niektóre z nich też trzeba uważać, łuki na przykład to gówno, a nie łuki, a sztylety są specjalnie wyważone, tak więc dla przeciętnego mieszczanina wygranie czegokolwiek jest niemożliwe. Ale ja ci mogę wygrać jakiegoś pluszaka – uśmiechnąłem się do niego delikatnie, obserwując z rozczuleniem jego pogubienie. – Na fajerwerki trochę poczekamy, paradę miniemy po drodze... może wpierw zerknijmy na spektakl, co? Upewnijmy się, czy jest. A jak po drodze miniemy jakieś gry, możemy się zatrzymać i spróbować. Zakończymy na labiryncie i myślę, że to będzie to idealna pora na magię ognia... Trzymaj się blisko, uważaj na biżuterię, a jak będziesz się czuł źle, od razu daj mi znać, przejdziemy gdzieś, gdzie jest mniej ludzi – poinstruowałem go, znajdując jego rękę i po tym chwyciłem jego dłoń, przyciągając się go do siebie, blisko. Nie chciałem, żeby porwał go tłum... ani by się nikt nim nie interesował. W końcu, był piękny, był słodki, był kuszący. Na pewno już kogoś zainteresował... więc muszę im pokazać, że jest tylko mój, i nikogo podejrzanego do niego nie dopuścić.
<Różyczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz