Na jego słowa uśmiechnąłem się lekko, już trwając w tym przyjemnym stanie o krok od snu, ale jeszcze świadom tego, co się dzieje. Niby powinienem być uważny, ostrożny, spać czujnie... ale jakoś tak z nim się czułem dobrze, pewnie. Jeżeli coś będzie nie tak, on pierwszy to poczuje, i mnie obudzi. Tego byłem pewien. A ja? Ja mogłem chwilę odpocząć, i to porządnie, nie musząc po raz pierwszy od dawna trwać w stanie półsnu.
– Więc następnym razem będzie róża – zdecydowałem tuż przed tym, zanim wpadłem w objęcia Morfeusza.
Nikt mnie nie obudził. Kiedy mój organizm stwierdził, że już mu wystarczy, sam się przebudził. Ku mojemu zaskoczeniu, jak już uchyliłem powieki, Serathion dalej znajdował się przy mnie, przytulony spokojnie do mojego ciała, z przymkniętymi powiekami. Wiedziałem jednak, że nie spał, a co najwyżej był pogrążony we własnych myślach. Albo czuwał. Obstawiałem to pierwsze, bo kiedy tylko delikatnie się poruszyłem, by poprawić nieco swoją pozycję, jego oczy od razu się otworzyły, czerwone, pełne blasku, i jeszcze z tymi złośliwymi iskierkami, których nie ma, kiedy jest głodny. Zaniedbał się, strasznie... i jeszcze zrobił to w dobrej wierze. Przedziwny wampir. Pierwszy raz takiego widzę.
– No w końcu. Trochę tu nudno – odparł, szczerząc się do mnie w ten swój charakterystyczny, złośliwy sposób.
– I co moja pobudka ma zmienić w tym temacie? – zapytałem, unosząc jedną brew.
– Bo wiesz, skoro nie śpisz, możesz teraz ze mną tu być świadomy, i robić różne rzeczy – położył dłoń na moim policzku, delikatnie go gładząc.
– Różne rzeczy, powiadasz? A jakie to są różne rzeczy? – spytałem spokojnie, udając idiotę, który nie ma zielonego pojęcia, o co chodzi. Sam stwierdził przecież, że jestem głupi, i irytujący, no i przystojny.
– Takie, które z reguły wymagają dwóch osób. A ciebie trzeba jeszcze tylu rzeczy nauczyć – po tych słowach sprawnie znalazł się nade mną, siadając na moich biodrach. Niesamowite, ugasiłem apetyt na jedną rzecz, a tu się zaraz pojawia kolejny, na coś zupełnie innego. Od razu położyłem dłonie na tych drobnych, idealnych biodrach. Jaki on był smukły... Przypominał mi kota, niepozorny, słodziutki, zwinny, i w tym wszystkim groźny. Czemu wampiry mogą zmienić się w wilka, a nie w takiego kota? Tego chyba nigdy nie zrozumiem.
– Wydaje mi się, że szukasz wymówki, by móc się wziąć kąpiel z tym różanym olejkiem – powiedziałem rozbawiony, obserwując z uwagą każdy jego ruch, nie chcąc przegapić tej wspaniałej chwili. Ale on był piękny... widziałem wiele wampirów, także w końcu atrakcyjnych, ale on? On z nich wszystkich był nie tyle, co najpiękniejszy, to i najlepszy. Stara się nie zatracić w tym krwistym szaleństwie, i świetnie mu to idzie.
<Różyczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz