Po raz pierwszy słyszałem ode mnie te słowa? No tak. Zdecydowanie po raz pierwszy, a to dlatego, że ja nigdy niczego, co ludzkie, nie uważałem ani za dobre, ani szczególnie zaskakujące. Tym razem jednak festyn naprawdę mnie zachwycił. Był fantastyczny, wręcz odbierał mi oddech swoją intensywnością. I co najdziwniejsze, chciałem oglądać dalej. Chciałem widzieć, jak ludzie tańczą, jak śpiewają, jak się śmieją i jak po prostu dobrze bawią. A zapewne oglądałbym to jeszcze dłużej, gdyby nie te wszystkie krzyki, hałasy i zapachy unoszące się w tłumie. Ludzie pachnieli alkoholem, papierosami i potem, a ta mieszanka uderzała w moje nozdrza tak silnie, że aż mnie cofało.
A ja, wampir, nie przepadam ani za tłumami, ani za ostrymi zapachami. Czułem w powietrzu woń krwi, delikatną, ktoś musiał się skaleczyć podczas parady. Wystarczyło to, by mój żołądek przypomniał mi, że pora na posiłek. Na szczęście panowałem nad sobą naprawdę dobrze, dlatego nikomu nie zrobiłem choćby najmniejszej krzywdy.
- Masz rację - Przyznałem mu ją pierwszy raz odkąd mam kontakt z ludźmi, coś naprawdę mi się u nich spodobało. To pierwszy raz.
Rzadko się do tego przyznaję. Ja zwykle lubię narzekać. A właściwie, narzekałem często i chętnie. A jednak tym razem nie miałem na co. Festyn był niemal idealny, a fakt, że obok mnie stał Elian, sprawiał, że nikt mi nie przeszkadzał. Nikt nie podchodził, nikt nie zaczepiał i nikt nie próbował flirtować. To nie tak, że tego nie lubię, ale kiedy się na czymś skupiam, nie chcę, by ktoś próbował mi to odebrać.
- Nie wiem, gdzie to napisać - Zaśmiał się - Ale chyba pierwszy raz przyznałeś mi rację. - Prowadził mnie przez labirynt krzewów, który o tej porze roku nie prezentował się już tak ładnie, jak w pełni lata. Mimo to miał w sobie pewien urok, taki jesienny, spokojny, niemal melancholijny.
Elian wyglądał jakby znał tę ścieżkę jak własną kieszeń. Pokazał mi niemal cały labirynt i wybrał drogę, którą najwyraźniej przechodził wiele razy, a przynajmniej tak mi się wydawało.
W końcu jednak zatrzymał się przy jednej z ławek. Sadzając mnie obok siebie, od razu przyciągając bliżej siebie.
- Zostaniemy to na chwilę i poczekamy na festyn kolorów, z tego co kojarzę długo czekać nie będziesz - Stwierdził, tuląc mnie cały czas do siebie.
Rozmyślając o festynie, oparłem głowę na jego ramieniu.
Festyn to właśnie on najbardziej mnie ciekawiło. Festyn… kolorów? Nigdy o czymś takim nie słyszałem. Nie miałem pojęcia, co dokładnie się za tym kryje, ale liczyłem, że mnie nie rozczaruje. Może zobaczę coś, czego jeszcze nie widziałem. A może, choć odrobinę, wywoła to na mojej twarzy uśmiech.
- Mogę tu zostać. Dopóki mam twoje towarzystwo… twój przyjemny zapach… i bliskość twojego ciała, mogę tu być. Przynajmniej dopóki nie zbiorą się tutaj ludzie. - Przesunąłem spojrzeniem po pustej jeszcze alejce, jakby chciał się upewnić, że nadal mamy dla siebie tę krótką chwilę ciszy. - Bo wiesz… niektórzy z nich naprawdę koszmarnie śmierdzą. Nie rozumiem, jak wy, ludzie, możecie tak po prostu wychodzić brudni z domu. Westchnąłem, opierając łokcie na kolanach. Elian tylko lekko się uśmiechał, pewnie przywykł już do mojego narzekania, w końcu narzekać to ja uwielbiałem, tak samo jak doprowadzać go szału, to po prostu świetna zabawa.
<Towarzyszu c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz