niedziela, 30 listopada 2025

Od Eliana CD Serathiona

 Parada... parada powinna być na głównej ulicy. Kiwnąłem głową i pociągnąłem go w stronę nieco większej ilości ludzi, niestety. Jeżeli jednak chciał zobaczyć paradę, to musieliśmy się przecisnąć, bo jednak trochę niski był. Nie był jakoś bardzo niski, ale w porównaniu ze mną no to jednak trochę niski był. Dobrze, że ja byłem duży, i mogłem się poprzeciskać. 
– Chodź, tutaj będziesz wszystko widział – ciągnąc go na sam przód. 
Serathion przyglądał się temu wszystkiego z niemym zachwytem. Cóż, dla mnie to było zwyczajne; dobry pokaz gibkości ciała i zgrania się z resztą tancerzy, co było wynikiem pewnie wielu godzin treningu. Czasem zdarzało mi się widzieć podobne rzeczy. Może nigdy nie takie same, bo jednak te choreografie się od siebie różnią, jednak nie było to dla mnie coś nowego. 
– Wow – wyszeptał cicho, obserwując idealne zgranie się kilkudziesięciu osób, co faktycznie na pierwszy raz mogło robić wrażenie. A ja stałem za nim, jak jego własny ochroniarz, i pilnowałem, by nic i nikt go nie niepokoiło. – I długo to trwa? 
– Od południowej bramy na wzniesienie, do ratusza. Z tego, co się orientuję, to drugi i ostatni na dzisiaj występ, tak więc wyszliśmy o dobrej godzinie. Możemy iść za nimi aż do końca – wyjaśniłem spokojnie, rozglądając się dyskretnie dookoła. 
– Nie, nie... dużo tu ludzi. A ten labirynt? – zaproponował, na co kiwnąłem głową. 
– Tam teraz powinna być cisza – odparłem, spokojnie go prowadząc w stronę parku. Wyczułem, że mimo wszystko odetchnął z ulgą. Ja też, tam były zdecydowanie za duże tłumy. 
– I co ja mam teraz z tymi misiami zrobić? – spytał, zerkając na maskotkiz które dla niego wygrałem. 
– Tulić, kiedy mnie nie ma obok – odpowiedziałem rozbawiony, trochę smsie rozluźniając. W końcu nie musiałem być cały czas uważny, uważać na każde uderzenie w ramię, dotyk. I nikt na niego nie patrzył, a to było najważniejsze. 
– To najpierw ty je musisz tulić – odparł, na co zmarszczyłem brwi. 
– Ja? A czemu ja? – spytałem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. 
– Żeby pachniały tobą. Inaczej nie mam oo co się tulić – odparkz na co zaśmiałem się cicho. Ale to było głupiutkie. Skoro jednak ma taką potrzebę... 
– Coś na to zaradzę – odpowiedziałem, tuląc go do siebie. – Jak się czujesz się do tej pory? 
– Jest w porządku. Trochę mnie zaskakują te wszystkie atrakcje, pierwszy raz je widzę. Nie sądziłem, że ludzie takie rzeczy mogą wymyśleć – odpowiedział, a w jego głosie zabrzmiała autentyczna szczerość, i entuzjazm.
– Po raz pierwszy chyba słyszę, że coś ci się podoba tak od razu, przy pierwszym poznaniu – odparłem zaskoczony, prowadząc go do tego labiryntu, gdzie najpewniej znajdziemy sobie ławkę i poczekamy na pokaz sztucznych ogni. 

<Różyczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz