Czyli chce zmiany... w sumie, to nie byłby taki zły pomysł. Może jakby tu tak zmienić wystrój, mniej będzie pamiętał o tym, co się wydarzyło? Trochę było zaskakujące to, że już mu się „znudziło” wnętrze, skoro mieszkamy tutaj tak naprawdę ile, dwa lata? Naprawdę krótko, ledwo co żeśmy się wprowadzili. Ale skoro ma ochotę na zmianę... może więc spełnię jego małe marzenie?
– A gdyby tylko tę farbę użyć na tę brudną ścianę? Jedna ściana byłaby ciemna, a cała reszta jasna, odświeżyłbym oczywiście wtedy też pozostałe ściany. A meble... cóż, drogie są. Wydaje mi się, że pieniądze nam się przydadzą. Mogę próbować coś zrobić własnoręcznie, ale to trochę zajmie – odpowiedziałem, powoli się rozglądając po pomieszczeniu. Szafki nocne, komoda, i wielka szafa... tak, trochę mi to zajmie, zdecydowanie. Łatwiej byłoby kupić, ale później musiałbym znów pracować, by odrobić wydane pieniądze. A tak, mógłbym w nocy pracować, bo przecież i tak nie śpię, a za dnia będę z Mikim. Może... może aż tyle by mi to nie zajęło?
O ile w miarę szybko bym do siebie wrócił, bo jak na razie był ten głupi narkotyk, teraz jeszcze ta walka... No, trochę mnie to wszystko przytłoczyło.
– Zrobiłbyś nowe meble? – spytał, a w tonie jego głosu wychwyciłem... sam nie wiem, zachwyt? Chyba zachwyt, a w każdym razie, coś pozytywnego. Chyba się mu ten pomysł spodobał... zatem, nie pozostaje mi nic innego, jak wrócić do stolarki. Co nieco chyba jeszcze w tym temacie pamiętam... tak mi się wydaje. Mam nadzieję, że coś spod moich rąk wyjdzie takiego w miarę ładnego, i że ten mój czas, jak i materiały nie pójdą na marne.
– No wiesz, mógłbym spróbować. Nie obiecuję, co z tego wyjdzie, ale będę się starał – odpowiedziałem, uśmiechając się lekko i otwierając pudełko od farby. – Jak chcesz, możesz wyjść. Może tu teraz trochę śmierdzieć.
– A może wezmę pędzel i ci pomogę? – zaproponował, co mnie zaskoczyło. Zerknąłem niepewnie na ścianę pełną mojej krwi, a potem na niego. Trochę wątpiłem, by był to dobry pomysł.
– Jesteś... pewien? – dopytałem, delikatnie marszcząc brwi.
– Jestem pewien. Dobrze mi tutaj z tobą – obiecał, podchodząc bliżej mnie. – Masz drugi pędzel? Nie... to zaraz przyniosę – po tych słowach opuścił pokój.
Cicho westchnąłem na jego słowa, a następnie przygotowałem podłogę do pomalowania ściany; zabezpieczyłem ją tym starym dywanem, który i tak był do wywalenia, i tak. Będę musiał zaprojektować te nowe meble, zrobić wymiary, by się wszystko pomieściło... jak dobrze, że nie muszę robić ramy do łóżka. Ile by było z tym pierdzielenia...
Miki zaraz wrócił, gotów do pracy. Trochę się martwiłem o niego, o jego psychikę. Nie wydaje mi się, by to był dobry pomysł, by mi pomagał w zakrywaniu tej krwi. Już wystarczająco mi pomógł, powinien już trochę odpocząć.
– Jesteś pewien, że dasz radę? Może powinieneś odpocząć przed powrotem dzieci? – zapytałem, przyglądając się mu z uwagą i troską.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz