sobota, 22 listopada 2025

Od Eliana CD Serathiona

 Na jego słowa uniosłem jedną brew. Dobrze smakuje, dobrze pachnę, dobrze go pieprzę... ależ on mi pochlebia ostatnio. Trochę jak nie on. Widać, im bardziej najedzony i im więcej czasu spędzamy razem, tym jakiś taki milszy. Oczywiście, na swój sposób, dalej pokazuje pazurki, jest trochę złośliwy, ale ta złośliwość nie jest taka wredna, a bardziej taka „dla zasady”. 
– Tajemnica tkwi w tym, że myję się, kiedy mam taką możliwość – odpowiedziałem żartobliwie.
– To, że się myjesz, sprawia, że nie jebie od ciebie potem, w przeciwieństwie do tej zgrai na dole. Mi chodzi o... twój zapach. Ten, który ma każdy swój, indywidualny, wynikający z genów, ze sposobu życia, diety... Pachniesz kusząco – po tych słowach podgryzł moją szyję, kalecząc ją swoimi kłami. 
– Muszę przyznać, że ty też nie pachniesz źle jak na truposza – uśmiechnąłem się do niego złośliwie. 
– Ależ ty romantyczny – burknął, przewracając oczami. – Nie dziwię się, że do tej pory nikogo sobie nie znalazłeś, jak takimi tekstami rzucasz. 
– Nigdy nikogo nie szukałem. Posiadanie bliskich osób, znajomych, kochanków, rodziny, przy moim trybie pracy byłoby strasznie samolubne. W każdej chwili mogę zginąć – wzruszyłem ramionami, powoli podnosząc się do siadu. Późne popołudnie... powoli powinniśmy się zbierać tak, by wyjść z gospody, kiedy tylko ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem. 
– Biorąc pod uwagę, że jestem twoim kochankiem... To tak, słabo ci wyszło – przyznał, leniwie się rozciągając... W mojej koszuli wyglądał naprawdę przyjemnie. I on o tym doskonale wiedział. 
– Też się nie spodziewałem takiego obrotu spraw – przyznałem, obserwując go z uwagą, przesuwając spojrzeniem po jego smukłym ciele. 
Nie mogłem jednak się rozpraszać. Miałem jasny cel. Musieliśmy się ogarnąć, i jak najszybciej wyruszyć do miasta. Może tam mi wpadnie jakieś zlecenie? Trochę pieniędzy by się przydało. 
– Powinienem delikatnie podwinąć materiał? – złośliwy głosik dotarł do moich uszu dopiero po chwili. – Wiesz... na sobie mam tylko to. Trochę byś zobaczył. 
– Powinieneś to zobaczyć, czy twoje ubrania nie zdążyły wyschnąć. Chciałbym dzisiaj opuścić to miejsce, a do zmierzchu nie pozostało wiele – powiedziałem, z niechęcią wstając z łóżka. 
– Z wielką chęcią. Mam już dosyć tego miejsca. Może w mieście będzie lepiej... Chociaż, jak ty chcesz mnie tam ukryć, to nie wiem – wyczułem na swoim ciele jego spojrzenie, kiedy zakładałem spojrzenie. 
– Nie mam pojęcia. Mam znajomego... jubilera. Stworzył dla mnie biżuterię, która uniewrażliwia mnie na wasze uroki. Jestem pewien, że może zrobić coś, co by nałożyło małą iluzję twoją twarz. Jednak to jest cholernie drogie – odpowiedziałem, zastanawiając się nad naszymi kolejnymi krokami. – Mam też dług u pewnej gospodyni, zatem mamy na jakieś kilka dni zapewniony nocleg bez zbędnych pytań. Przez te kilka dni musimy jednak zdążyć ogarnąć właśnie coś dla ciebie... i ubrania, nie możesz się za bardzo wyróżniać z tłumu – mówiłem, jak zwykle wszystko musząc sobie za wczasu zaplanować. 

<Różyczko? c;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz