środa, 19 listopada 2025

Od Serathiona CD Eliana

Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę, próbując przeanalizować jego propozycję. Im dłużej nad tym myślałem, tym silniej miałem wrażenie, że to dla mnie fatalny pomysł. Jeśli przywyknę do codziennego spijania jego krwi, a on po naszej zemście odejdzie… zostanę z głodem, który będzie trudniejszy do ujarzmienia niż kiedykolwiek wcześniej. Odzwyczajenie własnego ciała od czegoś tak silnego mogłoby okazać się walką, na którą nie jestem przygotowany, zwłaszcza teraz, gdy mój organizm wciąż trzyma się resztek dawnej dyscypliny.
- Przemyślę twoją propozycję i wrócę do ciebie, kiedy będę miał odpowiedź - Powiedziałem w końcu, obdarzając go łagodnym, choć niepewnym uśmiechem.
Wciąż nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo się o mnie martwi. W końcu byłem tylko krwiopijcą, narzędziem potrzebnym mu do zemsty. Niczym więcej. Gdy osiągnie to, czego pragnie, nasze drogi i tak się rozejdą. Owszem, jeśli nie będę jadł, stanę się słabszy, ale może być pewien, że kiedy wojna wreszcie wybuchnie, będę gotów. Głodny czy nie, zawsze znajdę sposób, by przetrwać. Zawsze znajdę sposób, by go chronić… nawet jeśli on widzi we mnie jedynie środek do celu.
Mój towarzysz tylko skinął głową, choć w jego oczach jasno widziałem, że spodziewał się zupełnie innej odpowiedzi. Może myślał, że rzucę mu się na szyję jak wygłodniałe zwierzę i natychmiast zacznę spijać krew. Cóż… może odrobina ochoty faktycznie się we mnie tliła, ale potrafiłem nad sobą zapanować. W dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach, przynajmniej.
- Jesteś pewien, że naprawdę musisz to przemyśleć? - Zapytał, wbijając we mnie spojrzenie, które było jednocześnie troskliwe i oskarżające. - Sprawa jest prosta. Jesteś zbyt chudy, a twoje oczy… już nie błyszczą tą głęboką czerwienią, którą mają po spożyciu krwi. Czyli jesteś głodny. Dlaczego więc się opierasz? Przecież sam cię do tego zachęcam. - Zabrakło mi słów. Co właściwie miałem mu powiedzieć? Że boję się głodu? A raczej tego, co mogę zrobić, kiedy on całkowicie przejmie nade mną kontrolę? Że jeśli stracę panowanie, mógłbym wypić zbyt wiele i zabić kogoś, kto nie jest celem mojej zemsty? Jak miałbym przyznać się do czegoś tak żałosnego przed kimś, kto oczekuje ode mnie siły?
Westchnąłem ciężko, lecz gdy uniosłem wzrok, patrzyłem mu prosto w oczy z zadziornym uśmiechem. Taki uśmiech był moją tarczą, maską, za którą od lat ukrywałem każde napięcie, każdą wątpliwość. Nauczyłem się robić to perfekcyjnie. Dzięki temu świat widział tylko to, co chciałem, by widział.
- No proszę… czyżby ktoś tu się o mnie martwił? - Szepnąłem, wspinając się na palce, by skrócić dzielącą nas odległość. 
- Cóż… jesteś mi potrzebny do zemsty. To chyba logiczne, że będę się martwił - Odparł, choć jego głos zabrzmiał nieco zbyt szybko, zbyt pewnie. Znów zasłonił się tą swoją zemstą. Zawsze to robił. A ja coraz częściej miałem wrażenie, że to tylko pretekst, wygodna wymówka..
- Oczywiście. Bo w rzeczywistości tylko o to chodzi - Mruknąłem z udawaną obojętnością, odsuwając się od niego i wracając na łóżko. Usiadłem, rozciągając się leniwie.
- Sugerujesz, że chodzi mi o coś innego? - Zapytał, podchodząc bliżej. Usiadł tuż obok mnie, na tyle blisko, że poczułem ciepło jego dłoni, choć jeszcze mnie nie dotknął.
Czekałem na to pytanie. Gdy tylko padło, uśmiech sam pojawił się na moich ustach, a ja płynnym, niemal drapieżnym ruchem przesiadłem się na jego kolana, jakby to było najnaturalniejsze miejsce na świecie.
- Cóż… myślę, że w rzeczywistości choć trochę ci na mnie zależy - Wyszeptałem mu do ucha. - Ale ukrywasz to, bo przecież jesteś takim złym, groźnym panem. - Mój ton był lekki, zaczepny, ale pod powierzchnią kryła się gra, którą prowadziłem coraz odważniej. A on, choć może jeszcze tego nie przyznawał, grał w nią ze mną.

<Towarzyszu? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz