wtorek, 25 listopada 2025

Od Serathiona CD Eliana

 I właśnie to mnie w nim najbardziej zaskakuje. Teoretycznie nie musiał się mną interesować, w końcu jestem jego wrogiem, kimś, kogo mógłby zabić bez większego zastanowienia. A jednak trzymamy się razem, mimo że w normalnych okolicznościach nigdy nie powinno do tego dojść.
Ten człowiek… naprawdę całkowicie mnie zdominował. Nie żebym ja sam był kiedykolwiek szczególnie agresywny czy potrzebujący dominować. Wręcz przeciwnie, nigdy mnie to nie kręciło. Zawsze chodziło mi o zabawę, o chwilę, o prostą przyjemność. Nie miało znaczenia kto, z kim, kiedy ani jak. Liczyło się tylko jedno. Żeby osoba, z którą nawiązywałem bliższy kontakt, była zdrowa. To było dla mnie ważniejsze niż wszystko inne.
Gdybym tylko wyczuł, że coś jest z kimś nie tak, nigdy nie dopuściłbym do zbliżenia. Może ja nie mogę umrzeć, ale nie mam najmniejszego zamiaru spędzić wieczności z jakąś chorobą, którą potem nieświadomie przekazywałbym innym podczas zabaw. W takie gry się nie bawię. I do dziś zastanawiam się, dlaczego Elian o tym nie pomyślał, kiedy po raz pierwszy mnie wziął. Wiedział przecież, że sypiam z kim zechcę… a jednak się nie bał. Nie obawiał się, że mógłbym mu coś sprzedać.
Chociaż, prawdę mówiąc, po mnie widać, że ja nie wybieram byle kogo. Musi być czysty, pachnący, niezależny od żadnych używek i przede wszystkim zdrowy. Innego typu ludzi po prostu nie preferuję. A jako wampir tym bardziej potrzebowałem zdrowej krwi… a on był naprawdę bardzo zdrowy.
- Wciąż mnie to bawi, wiesz? - Zacząłem, zerkając na niego kątem oka i mając problem z powstrzymaniem uśmiechu. Człowiek chroniący wampira. I to łowca, który powinien mnie zabić.
- Cóż, nigdy nie miałem cię zabić - Stwierdził spokojnie. - Miałem dostarczyć cię żywego do Duranów. I to nawet zrobiłem. Problem był tylko taki, że nie chcieli zapłacić. Gdyby nie to, pewnie bym cię tam zostawił. - Nie zaskoczyło mnie to szczególnie. W końcu łowca robi swoje. Dla niego byłem wtedy tylko głupim wampirem, który zabijał ludzi. Nikt mu nie powiedział, dlaczego to robię. Nikt nie wspomniał, że gdyby od początku znał zasady mojego układu, prawdopodobnie stanąłby po mojej stronie. Chociaż… to tylko moje przypuszczenia.
- Racja - Mruknąłem, przeczesując wzrokiem okolicę, żeby zabić czas tej długiej, nocnej wędrówki. Elian był zmęczony, widziałem to po jego twarzy, po jego ruchach, ale i tak uparcie szedł przed siebie. Miał swoją misję i zamierzał ją dokończyć, choćby miał paść po drodze.
- Elian, daleko jeszcze? - Zapytałem po kilku godzinach rozmów, urywanych ciszy i moich własnych przemyśleń. Słońce powoli zaczyna wychodzić. - Na niebie pojawiały się pierwsze leniwe, rozciągnięte promienie światła, a mój niepokój rósł z każdą chwilą.
- Już jesteśmy - Odparł. - Tylko pamiętaj. Nic nie mów i nikogo nie czaruj. Masz być grzeczny i cichy. - Kiwnąłem głową. Spełniałem jego życzenie bez słowa, spokojny, cichy, niezaczepiający nikogo. On załatwiał wszystko, a ja po prostu byłem. Jak jego cień. Jak coś, co postanowił zabrać ze sobą, choć jeszcze niedawno planował oddać za garść monet.

<Rudzielcu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz