czwartek, 27 listopada 2025

Od Serathiona CD Eliana

 Czy byłem zazdrosny? Cóż… może odrobinę. A może nawet dużo bardziej niż odrobinę. Właściwie to cała ta sytuacja gotowała się we mnie właśnie dlatego, że ta dziewczyna rumieniła się na jego widok jak nastolatka zakochana po uszy. Nie podobało mi się to ani trochę, dobrze wiedziałem, co znaczą takie spojrzenia.
-:Może gdyby się do ciebie nie lepiła i nie rumieniła za każdym razem, kiedy tylko otworzysz usta, to nie czułbym się zazdrosny - Mruknąłem, nadąsając policzki jak obrażone dziecko. Może i zachowywałem się niedojrzale, ale to nie moja wina. Ona próbowała go sobie przywłaszczyć, a ja… ja nie zamierzałem oddawać tego, co było moje.
- Jest mi tylko wdzięczna za to, że uratowałem ją przed ojcem tyranem - Stwierdził spokojnie, chyba bardziej po to, by uspokoić mnie niż siebie. Chciał mi wmówić, że dziewczyna nie ma żadnych złych intencji. Może rzeczywiście ich nie miała, ale nie zmieniało to faktu, że była w nim zauroczona. On tego nie widział, ale ja tak.
- Nie, to nie to. Widać, że nigdy nikogo nie miałeś, skoro nie rozumiesz, jakie sygnały ci wysyła - Odparłem, a on spojrzał na mnie jak na kompletnego głupka.
- Przesadzasz. Przecież interesujesz mnie tylko ty. Myślałem, że to już zauważyłeś… i czujesz. Nie ukrywam, że chcę przy tobie być - Wyznał cicho, łapiąc mnie delikatnie za policzki, jakby chciał zatrzymać mój wzrok tylko dla siebie.
Westchnąłem, specjalnie powoli, by ochłonąć, i ująłem jego dłonie, odsuwając je z mojej twarzy, choć wcale nie musiałem.
- Elian… ktoś zauroczony chce utrzymywać z tobą ciągły, intensywny kontakt wzrokowy. Uśmiecha się, nawet jeśli mówisz totalne głupoty. Śmieje się z twoich żartów, choć nie mają prawa być śmieszne. A przede wszystkim, szuka okazji, by cię dotknąć. By być blisko, choćby pod pretekstem „przypadkowego” muśnięcia dłoni. Brzmi znajomo? - Zapytałem, unosząc brew w wyzywającym geście.
Jego milczenie było aż nazbyt wymowne.
Tak właśnie myślałem. On niczego nie widział, żadnych sygnałów, żadnych spojrzeń, żadnych rumieńców, które aż krzyczały o jej zauroczeniu. Wszystko to dostrzegałem tylko ja. I chociaż wiedziałem, że łączy nas wyłącznie układ, nic więcej, to i tak chciałem go mieć przy sobie. Może to głupie, ale nie chciałem, żeby mnie zostawił. Nawet jeśli czasem doprowadzał mnie do szału… choć właściwie nie, dość jeszcze go nie miałem. Po prostu potrafił mnie irytować i to tyle. A może aż tyle.
- A więc sugerujesz, że ktoś tak śliczny jak ty jest zazdrosny o zwykłą kobietę? - Zapytał, a ja nawet nie zdążyłem odpowiedzieć, bo położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie bliżej siebie. Zbyt blisko. Zbyt dobrze.
- Może… odrobinkę - Przyznałem, czując, jak policzki zaczynają mnie lekko piec. - Wiem, jaki układ nas wiąże. Jeśli tylko zechcesz, możesz odejść do kogoś innego, a ta świadomość… w ogóle mi się nie podoba. - Przełknąłem ślinę, niepewny, czy mówię za dużo. - Zdecydowanie bardziej wolałbym, żebyś został ze mną. Nawet mimo tego… układu - Dodałem ciszej, odwracając wzrok w bok, jakbym bał się spotkać jego spojrzenie.
Choć tak naprawdę bałem się jedynie odpowiedzi, którą mógłbym w tym spojrzeniu zobaczyć.

<Towarzyszu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz