Trochę go nie rozumiałem. Nie wydaje mi się, by od krwi się uzależnił. To jest tak samo, jak z jedzeniem i z ludźmi; niektórzy jedzą, bo chcą, a niektórzy jedzą, bo potrzebują. A on niewątpliwie jest głodny, a to wszystko przez to, że całe lata jadł absolutne minimum. Teraz wiadomo, dlaczego jest taki chudy, aż za chudy, a kości delikatnie przebijają przed jego bladą skórę.
– A jak się umyję, to coś zjesz? – spytałem spokojny, nieugięty.
– A ty mnie słuchasz czy ogłuchłeś na starość? – odpowiedział, trochę bardziej zgryźliwie.
– Rozumiem, nie martw się o moje zdrowie. Głodzenie się, kiedy organizm dalej rośnie, jest skrajnie nieodpowiedzialne, i kiedy się jest człowiekiem, i kiedy się jest wampirem. Nie musisz się martwić o utratę samokontroli. Zbudowałeś sobie silną wolę, tego ci nikt nie zabierze. Jak twoje ciało ma się rozwijać, kiedy mu brakuje składników odżywczych? – mówiłem cicho, spokojnie, trochę jak do dziecka... no bo w sumie, trochę takim dzieckiem jest.
– Wielki spec od dorastania się znalazł – burknął, na co się lekko uśmiechnąłem.
– No wiesz, ja już to przeżyłem, więc trochę ekspertem jestem. Nie chcesz się umyć? – zapytałem, gładząc delikatnie jego udo.
– Sam idź się myj w tych płomieniach piekielnych – burknął, co wywołało u mnie jeszcze większy uśmiech.
– Z wielką chęcią – przyznałem, wstając z łóżka.
By wygrzać zmarznięte ciało nalałem gorącej wody do balii, dodałem jeden z olejków, by choć trochę mi było miło. Posiedziałem chwilę w tej cudownie gorącej wodzie, a kiedy stała się zimna, szybko się umyłem i opuściłem balię. Wytarłem ciało, założyłem jedynie luźne spodnie do spania. Jeszcze wypadałoby pranie zrobić... ale to może, jak już wstanę? Teraz z chęcią wsunąłbym się pod kołdrę, przytulił do siebie moją kolczastą różyczkę i zasnął.
– Ładnie pachniesz – odpowiedział, kiedy tylko znalazłem się w pokoju.
– Zasługa olejków. Widziałem też różany – na te słowa oczy mu się lekko zaświeciły. – No, jeszcze teraz ciebie nakarmić i mogę odpocząć – powiedziałem cicho, siadając na brzegu łóżka, obok niego.
– Mówiłem ci, że nie chcę – burknął, pusząc policzki.
– Znów mam cię ładnie zachęcić? – spytałem, unosząc jedną brew.
– To jest niesprawiedliwe, jesteś okrutny i mnie nie słuchasz – burknął, mrużąc gniewnie oczy.
– Jestem bardzo okrutny, chcę, byś normalnie się rozwijał i proponuję trochę swojej krwi. No brutal ze mnie – odpowiedziałem rozbawiony, czekając na jakąś reakcję z jego strony.
– Nie chcę zostać takim samym potworem jak ci, których zabijasz – bąknął cicho. Naprawdę o to chodziło? Zawsze się przecież powstrzymywał, kiedy ze mnie spijał, reagował na moje „wystarczy”, a to już bardzo dużo.
– Przy mnie nic takiego cię nie czeka – obiecałem cicho, miękko, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Nie krzywdź się. Głodzenie się, jak i przeżarcie się, są szkodliwe. Do tego drugiego ci daleko, nie musisz się bać – dodałem spokojnie i cierpliwie, nie chcąc odpuścić. Te czerwone, żywe oczy bardzo do niego pasowały.
<Różyczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz