niedziela, 23 listopada 2025

Od Haru CD Daisuke

Jego słowa były proste, a jednak miały w sobie coś, co ścisnęło mnie w środku. Mówił tak, jakby bał się, że jutra może mnie zabraknąć. Dzięki temu wiedziałem, że jutro pójdę do pracy i poproszę o dwa tygodnie wolnego, potrzebował mnie, a ja chciałem spędzić z nim ten czas, dokładnie tak, jak sobie tego życzył.
- Po pierwsze - Zacząłem łagodnie, starając się uchwycić jego spojrzenie - Moja mama naprawdę cię lubi. Zresztą doskonale rozumie, co teraz przeżywasz. A po drugie… jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to jutro pójdę do pracy i wezmę te dwa tygodnie wolnego. Myślę, że to dobry pomysł. - Podszedłem bliżej i pochyliłem się, by musnąć pocałunkiem jego czoło, obdarzając go najcieplejszym uśmiechem, na jaki było mnie stać.
Uśmiechnął się blado, choć w jego oczach wciąż tlił się niepokój.
- No nie wiem, czy twoja mama mnie lubi - Westchnął, ściskając mocniej moją dłoń, jakby bał się, że mogę zniknąć. - A nawet jeśli… to czuję, że to jak teraz się zachoruję, to chyba przestanie mnie lubić - Zaśmiał się krótko, ale było w tym więcej gorzkiej ironii niż rozbawienia. - I tak… jeśli faktycznie udałoby ci się dostać wolne, byłoby naprawdę miło. Ostatnio za dużo pracujesz, a ja bardzo za tobą tęsknię - Dodał ciszej, wtulając się w moje ramię jak ktoś kto szuka w nim schronienia.
Objąłem go delikatnie, pozwalając mu ukryć twarz w mojej koszulce. Czułem jego ciepły oddech, lekkie drżenie, które próbował ukryć, i narastającą we mnie determinację, żeby być przy nim bez względu na wszystko.
- To już postanowione - Szepnąłem, gładząc go po plecach. - Będziemy mieli te dwa tygodnie tylko dla siebie. Obiecuję. - Zapewniłem, kładąc dłoń na jego pięknych i tak mięciutkich włosach.
Moja panienka odsunęła się ode mnie, patrząc mi prosto w oczy. W jej spojrzeniu było coś twardego, ale jednocześnie pełnego lęku, którego nie potrafiła ukryć.
- Ty mi lepiej niczego nie obiecuj - Powiedziała cicho, choć stanowczo. - Bo jeszcze się niemiło zaskoczę, a ja… nie chcę się zaskoczyć. Wolę wierzyć, że się uda, ale bez twoich zapewnień. Lepiej tak, niż potem cierpieć. - Westchnęła ciężko, a jej palce znów niespokojnie zaczęły skubać skórki wokół paznokci.
Nie mogłem na to patrzeć. Od razu ująłem jej dłoń, delikatnie, ale stanowczo, nie pozwalając jej dalej robić sobie krzywdy. Ból, który zadawała sama sobie, kłuł i mnie, jakby każde jej szarpnięcie rozrywało również coś we mnie.
- Hej… spokojnie. - Moje słowa były miękkie, ledwo słyszalne. - Nic złego się nie dzieje. I nie możesz tak siebie ranić za każdym razem, gdy się stresujesz. - Pochyliłem się i złożyłem ciepły pocałunek na jej czole, czując, jak drży pod moim dotykiem. - Nie stresuj się, dobrze? Nie martw się o nic. Jestem tu przy tobie. Zrobię wszystko, żeby zabrać z ciebie cały ten ciężar. - Dodałem łagodnie, przesuwając dłonią po jej pięknym policzku i zmuszając ją, by na mnie spojrzała. - Kocham cię, wiesz? - Dodałem, gładząc jej policzek.

<Panienko c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz