piątek, 28 listopada 2025

Od Eliana CD Serathiona

 Nie sądziłem, że zwróci uwagę akurat na pierścionek. Sądziłem, że większą uwagę poświęci kamizelce, którą swoją drogą jeszcze nie przymierzył. Myślałem, że to ona zwróci jego uwagę. A tu... proszę bardzo, pierścionek. Podszedłem do niego i zabrałem od niego pierścionek, 
- Cóż, zapomniałem o pudełku, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz – powiedziałem, a następnie teatralnie przed nim klęknąłem. - Czy zechcesz spędzić ze mną resztę mojego życia? - zapytałem równie teatralnie, oczywiście tylko żartując. Serathion zareagował trochę... dziwnie. Nie spodziewałem się tego rumieńca. A jednak, po chwili prychnął cicho, a rumieniec odszedł gdzieś w zapomnienie. 
- Po głębokiej analizie stwierdzam, że tak, dostąpi cię ten zaszczyt – powiedział, wyciągając swoją dłoń tak, bym mógł założyć pierścionek na jego palec. Gdyby to było takie proste... chwyciłem jego dłoń, a następnie wstałem z klęczek. 
- Pamiętasz, jak wygląda twoja twarz? - spytałem całkowicie poważnie. 
- Oczywiście, że tak. Takie piękności ciężko by zapomnieć – odpowiedział, prychając cicho. 
- Mówię całkowicie poważnie. Aby to zadziałało dobrze, musisz sobie wyobrazić swoją twarz. I to, jak chcesz, żeby ona wyglądała. Skup się na swoich oczach, i na zębach. To one najbardziej cię wyróżniają. I wtedy załóż go załóż – poinstruowałem go, już zachowując wszelką powagę.
Serathion spojrzał na mnie niepewnie, a następnie zamknął oczy. Czekałem cierpliwie na jego znak, aż w końcu kiwnął głową, i właśnie wtedy nasunąłem pierścionek pokryty runami na jego palec. A kiedy już otworzył oczy, nie patrzyły na mnie te tak dobrze znane mi czerwone ślepka, a zwykłe, brązowe, trochę takie... nudne. No ale ludzkie, nikt mu nic nie może zarzucić.
- I jak? - zapytał, a je nie dostrzegłem tych wampirzych kiełków. 
- Cóż, udało się. Chociaż, przyznać muszę, że bardziej podobasz mi się w tej wampirycznej wersji – przyznałem zgodnie z prawdą. Te czerwone oczy, ostre kły... nie wiem, pasowały do niego. A teraz wyglądał tak trochę zwyczajnie.
- Na szczęście w każdej chwili można zdjąć, i już będę sobą, którego tak uwielbiasz – uśmiechnął się drapieżnie, co nie miało takiego mocnego wydźwięku, jak wtedy, kiedy widoczne były jego wampirze cechy. Ale, o to przecież chodziło. By wyglądał trochę bardziej zwyczajnie. 
- Cieszy mnie ten fakt – powiedziałem zgodnie z prawdą, kładąc dłonie na jego biodrach i przyciągnąłem go bliżej siebie. - A teraz... teraz może mi potowarzysz przy kolacji? A później może przejdziemy się na spacer? - zaproponowałem, a jego oczy zabłysnęły w ekscytacji. 
- Mogę teraz tam zejść na dół? - spytał podekscytowany, jakby nie mógł w to uwierzyć. 
- Wyglądasz jak zwykły człowiek, więc tak, czemu by nie? Zresztą, powiedziałem już Donie, że zaszczycisz nas swoją obecnością. Lubi poznać swoich gości i nie chciała dać mi spokoju – powiedziałem zgodnie z prawdą, dając mu chwilę na przyswojenie sobie tych informacji. 
- Więc... mogę założyć tą kamizelkę? 
- Możesz. A nawet powinieneś. Pamiętaj tylko, byś wziął też ze sobą płaszcz, jeżeli później chcesz wyjść na zewnątrz. W końcu, zwykłym ludziom jest już teraz trochę zimno i nabiorą podejrzeń, jak wyjdziesz tak, jak stoisz – powiedziałem spokojnie, delikatnie uśmiechając się na jego widok. To podekscytowanie, ta czysta, dziecięca radość, że może wyjść z tego pokoju, zacząć coś robić... cieszyłem się, że mogę mu dać chociaż trochę tej radości. 

<Wampirku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz