Ależ nie musiał tak panikować, naprawdę zdążymy ze wszystkim. Zresztą, zanim cokolwiek zrobimy, muszę sam zajrzeć do skrytki i upewnić się, że na pewno nic tam nie zostało. W tym domu wiele rzeczy było zaklętych; skarbiec i skrytka również. On o tym nie wie. Nie ma pojęcia, czego powinien szukać, a ja… choć bardzo nie chciałem wracać do miejsca, które tak bardzo boli, muszę to zrobić. Chociażby po to, by mieć pewność, że zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy.
- Moje oczy nie stanowią problemu. Dzień, góra dwa, i przestaną być czerwone. A na to, że są lekko matowe, raczej nikt nie zwróci uwagi - Wyjaśniłem spokojnie, znając już dobrze rytm własnego ciała i czas, jakiego potrzebuje, by znów wyglądać bardziej… ludzko. Przynajmniej na tyle, by nie wziąć mnie od razu za wampira.
- Uważam, że to bardzo niezdrowe - Odparł surowo. - Powinieneś jeść systematycznie, inaczej łatwo cię później schwytać, a nawet zabić. - Upominał mnie jak dziecko. A przecież dzieckiem nie byłem. Owszem, w świecie wampirów uchodziłem za młodego, jednak byłem wystarczająco dorosły, by w pełni odpowiadać za siebie. Nie miałem zresztą wyboru, odkąd moi rodzice nie żyją, muszę być odpowiedzialny, czy mi się to podoba, czy nie. I choć nie zawsze mi to wychodzi… staram się.
- Spokojnie. Jem tyle, ile potrzebuję, i nie robię ci krzywdy - Zapewniłem, podnosząc się z łóżka. Miałem ochotę zobaczyć, jak wyglądam. Na żywo. Na własne oczy. Szkoda, że nigdy nie będzie mi to dane.
- Jeśli nie chcesz robić krzywdy mnie, zawsze możesz pić zwierzęcą krew. To naprawdę nie problem - Zaproponował, jakby było to najprostsze rozwiązanie na świecie.
Westchnąłem cicho, niezbyt zadowolony z kierunku, w jakim zmierzała ta rozmowa.
- Szczerze? Odkąd zacząłem pić ludzką krew, zwierzęca już nie smakuje tak samo. I starcza mi na znacznie krócej. - Skrzywiłem się lekko, niechętnie przyznając to na głos. - Poza tym mój organizm… wciąż rośnie, wiesz? Potrzebuje więcej, niż powinien. A że piję zbyt mało… mam braki, które dają o sobie znać. - Wiedziałem, że to nie brzmi najlepiej, ale taka była prawda. Starałem się jednak nie zwracać na to zbytniej uwagi i żyć normalnie. A przynajmniej tak normalnie, jak może żyć wampir próbujący wpasować się w świat ludzi.
- A więc powinieneś zacząć pić więcej. Może gdybyś codziennie spijał moją krew, poczułbyś się lepiej. Mnie i tak to nie robi różnicy, a tobie mogłoby naprawdę pomóc. - W jego głosie była troska, która… nie powinna tam być. A jednak była. Wciąż zaskakiwało mnie, jak bardzo potrafił martwić się o mnie, choć sam twierdził, że jesteśmy jedynie kochankami. Niczym więcej.
Tylko że to już dawno przestało przypominać zwykłą relację kochanków.
Skoro i tak nie możemy się zemścić… skoro nie mamy na to żadnej realnej szansy… to czy powinniśmy w ogóle iść dalej razem? Czy to ma sens? Nie wiem.
Jedyne, co wiem, to to, że cholernie podoba mi się bycie przy nim. Ta bliskość. To, że mogę na niego patrzeć, słyszeć jego głos, czuć, jak jego obecność wycisza wszystko we mnie. Ale jak to nazwać? Czym właściwie jesteśmy?
To przecież nie jest zwykłe spanie ze sobą. Jesteśmy razem cały czas. Mieszkamy razem, przejmujemy się sobą, choć wcale nie musimy. I co najbardziej irytujące, ja też martwię się o niego. Za bardzo.
Powinienem to mieć pod kontrolą. A nie mam.
- Nie mogę pić twojej krwi codziennie. To by cię osłabiło. A musisz mieć siłę, żeby w razie czego obronić tę piękną twarz. - Uśmiechnąłem się do niego słodko z premedytacją, trochę zaczepnie, trochę drwiąco..
<Towarzyszu c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz