wtorek, 18 listopada 2025

Od Serathiona CD Eliana

 Rozbawił mnie swoimi słowami, tak niewiele, a wystarczyło, by choć odrobinę poprawić mi nastrój. Sam nie wiem, dlaczego akurat przy nim wszystko wydawało się inne. W końcu graliśmy w tę samą grę, kierowała nami ta sama żądza zemsty, a mimo to… coś się we mnie przesuwało. Korzystaliśmy z siebie nawzajem, zaspokajaliśmy narastające pragnienia, które tłamsiliśmy w sobie od dawna, a jednak czułem, że to za mało. Chciałem poznać go głębiej, nie tylko przez dotyk i łóżko, ale również przez rozmowy i wspólny czas, za którym coraz częściej tęskniłem.
- Mówisz? Patrząc na twoją różyczkę? - Wyszeptałem, zbliżając swoje usta do jego obdarowując je delikatnym, drażniącym pocałunkiem.
- Cóż… na razie jesteś mój. I dopóki mogę z ciebie korzystać, nie zamierzam oddawać cię nikomu innemu - Odparł z cichą pewnością, po czym jednym ruchem położył mnie na łóżku.
Jego spojrzenie… było pełne czegoś, czego nie umiałem nazwać. Emocje, których wcześniej w nim nie widziałem, przemykały pod powierzchnią, obce, a jednak przyjemnie znajome. Zastanawiałem się, co mogły oznaczać, ale w tej chwili nie miało to większego znaczenia.
- A więc jednak jestem wykorzystywany - Wyszeptałem z udawanym wyrzutem, ponownie łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Odwzajemnił go bez wahania, silniej, mocniej, zaciskając dłonie na moich biodrach tak, jakby nie zamierzał mnie wypuścić.
Nim zdążyłem cokolwiek przemyśleć, już czułem jego ciało tuż przy swoim, ciężar, ciepło, pewność ruchów, które niemal odbierały mi oddech. Jego dłonie przesuwały się po mnie powoli, świadomie, tak jakby znał każdy fragment mojego ciała lepiej ode mnie samego. Każdy gest niósł ze sobą falę gorąca, która rozchodziła się po mnie jak iskry, doprowadzając mnie do granicy.
Pozwoliłem mu prowadzić, poddając się tej znajomej, elektryzującej intensywności. Jedynie szeptem, drgnięciem bioder czy nieświadomym ruchem dłoni naprowadzałem go na te miejsca, które zawsze odbierały mi trzeźwość myśli. On podchwytywał to natychmiast, z tą samą pewnością, jakbyśmy znali się o wiele dłużej niż pozwalała na to rzeczywistość.
- Och… tak. Idealnie… - Wydyszałem, nie będąc w stanie powstrzymać drżenia w głosie.
Jego spojrzenie na moment spoczęło na mojej twarzy, intensywne, uważne, przepełnione czymś, czego nie potrafiłem nazwać, ale co sprawiało, że cały świat poza nami całkowicie przestawał istnieć.
Z jego twarzy dało się wyczytać czystą satysfakcję, a ja sam czułem, jak napięcie we mnie narasta, aż w końcu nie byłem w stanie dłużej tego powstrzymywać. Fala gorąca przetoczyła się przez moje ciało, odbierając mi oddech. Zacisnąłem palce na jego ramionach, przyciągając go jeszcze bliżej, jakby w tej jednej chwili tylko on potrafił utrzymać mnie w całości.
Jego oddech mieszał się z moim, ciężki, pełen intensywności, która sprawiała, że świat dookoła zupełnie przestawał istnieć.
Doszliśmy wspólnie, odczuwając satysfakcję z bliskości która jeszcze chwilę temu trwała.
- A jednak wygrałem - Odparł zdyszany kładąc się obok mnie na łóżko.
- Wygrałeś? A o co graliśmy? - Dopytałem, nie do końca rozumiejąc co siedzi mu w głowie.
- Cóż, to ty pieszy usiadłeś na mojego kutasa - Stwierdził, a szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Z ciebie to jednak dupek - Westchnąłem, patrząc na niego z rozbawieniem.

<Elianie? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz