niedziela, 23 listopada 2025

Od Eliana CD Serathiona

 Byłem zdenerwowany, oj, i to mocno zdenerwowany. Zwłaszcza, że doskonale usłyszałem, co tamten mężczyzna do niego powiedział, i co mu Serathion odpowiedział. Przemyśli to? Ja już mu zaraz pokażę, czym takim się kończy myślenie na ten temat... Zaraz znalazłem się przy nim, wsuwając palce w jego włosy, odchylając jego głowę do tyłu. Od razu wyczułem, jak przez jego jego przebiega dreszcz, spowodowany prawdopodobnie ekscytacją, przyjemnością. Co za złośliwiec. Chciał to osiągnąć. To przez tę zapewne nudną dla niego podróż? Albo za to wcześniejsze podniecenie go? 
No, to teraz się doigrał. 
– Przemyślisz to? – powtórzyłem jego własne słowa, mrużąc gniewnie oczy. 
– No wiesz, muszę dbać o swoje ciało. A jak tak ładnie proponował swoją pomoc... to co, miałem mu powiedzieć nie? – wyszczerzył się, a jego białe kiełki błysnęły w świetle ognia. 
– Zaraz udowodnisz mu, że jestem dla ciebie wystarczająco dobry – syknąłem, jednym sprawnym ruchem rozrywając jego koszulę. Guziki gdzieś potoczyły się po podłodze, wpadając pod łóżko, a ja niezbyt się tym przejąłem. W przeciwieństwie do Serathiona. 
– Pojebało cię? To moja jedyna koszula – powiedział, niby niezadowolony, ale podekscytowanie w nim wygrywało. 
– Kupię ci nową, a ta i tak ci nie pasowała – mruknąłem, nie przejmując się tym. Następnie odwróciłem go tyłem do siebie, unieruchamiając jego ręce na jego plecach. 
– Czego ja cię uczyłem? Masz być bardziej zmysłowy. Uczuciowy. Nie zachowywać się jak zwierzę – mówił, ale jednym uchem mi wlatywało, drugim wylatywało. 
– Gospodarz ma cię usłyszeć. A na to jest tylko jeden sposób – odpowiedziałem nieprzejęty, a później zsunąłem jego spodnie, które jak na mój gust zbyt mocno opinające się na jego nogach, i wsunąłem się w jego wnętrze.
Nie byłem delikatny, nie chciałem być delikatny. Chciałem zabrać od niego to, co mi się należało, a dźwięki głośne jęki, krzyki utwierdziły mnie w przekonaniu, że jest mu dobrze. Nawet bardzo dobrze. Korzystałem z jego ciała tyle, ile chciałem, a on mi w niczym nie utrudniał sprawy. Miałem wrażenie, że sam chciał, bym go traktował w ten sposób. I coś mi mówiło, że wcale nie chciał, bym był bardziej delikatny. 
– Pięknie się spisałeś – wyszeptałem mu do ucha, kiedy doszedłem w jego ciasnym wnętrzu po raz drugi. Był wykończony, i wyglądał przepiękny; rozmyte spojrzenie, ciężki oddech, i stróżka śliny spływająca po jego brodzie. – Pora się ogarnąć, nie sądzisz? – rzuciłem, odsuwając się od niego. 
– Ogarnąć? Jak ja mam się ogarnąć? Zniszczyłeś moją jedyną koszulę – a on znowu o tym. Aż tak mu się podobały te falbanki? Rany, on to dopiero ma problem. 
– Przejdę się za dwie godziny na targ, zobaczymy czy czegoś lepszego dla ciebie nie znajdę – wzruszyłem ramionami, kierując się do łazienki, musząc się obmyć ze wszelkich płynów ustrojowych, jego i swoich. A on niech robi, co chce, może rozpaczać, może mi towarzyszyć, ja mu nic nie zabraniam. 

<Różyczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz