sobota, 22 listopada 2025

Od Eliana CD Serathiona

 Na jego słowa uśmiechnąłem się delikatnie. Miałem świadomość, że moje ciało było w formie nienajgorszej, ale czy było takie seksowne? Sam nie wiem, zdecydowanie bardziej wolałem to jego ciało, smukłe, blade, drobne, z delikatnymi zarysami mięśni. Jakoś tak bardziej mi się podobało. Widziałem mnóstwo sylwetek podobnych do niego, a jednak... A jednak ta jego podobała mi się najbardziej. Tylko ją mogłem oglądać w pełnej okazałości, chociaż przyznać muszę, że te ubrania arystokraty mu z jednej strony pasują, a z drugiej nie. Za dużo w nich... przepychu. On taki drobniutki, słodziutki, a te ubrania za bardzo krzyczą. Może gdyby miały mniej zdobień, prezentowałby się w nich lepiej?
– Cóż, godzina w jedną czy drugą stronę nie zrobi nam chyba wielkiej różnicy – powiedziałem, podnosząc się z balii. Jego wzrok od razu powędrował w dół, na moje biodra, podbrzusze i jeszcze niżej. I nawet się z tym nie krył. 
– Godzinę? Nie za dużo sobie dałeś? – spytał, zachowując ten swój typowy złośliwy ton. 
– Zastanawiam się, czy nie dałem go za dużo tobie – po tych słowach, skróciłem dystans między nami, przyszpilając go do ściany. Przesunąłem wzrokiem po jego ciele, krzywiąc się na sam fakt, że był ubrany. – Szkoda, że zdążyłeś się ubrać. Rozerwałbym z ciebie te fatałaszki... ale później musiałbyś chodzić bez ubrań, a nie chcę, by ktoś cię widział w całej okazałości – dodałem, warcząc wprost do jego ucha. 
– Wiesz, że ty nie jesteś moim pierwszym? Ktoś już mnie widział w takim stanie – podjudził mnie, na co ja od razu zareagowałem, zaciskając palce na jego szyi. 
– Jeżeli kiedykolwiek spotkam któregoś z twoich byłych kochanków, zabiję go. Lepiej, żeby nikt się nie przyznawał – powiedziałem zgodnie z prawdą. Nie zniósłbym myśli, że chodzi w moim otoczeniu ktoś, kto go miał. A jakby się jeszcze przechwalał... Sama ta myśl napawa mnie wściekłością. – Skoro nie masz innych ubrań, musimy się z tym chwilę wstrzymać – dodałem znacznie spokojniej, odsuwając się od niego. Nie spodobało mu się to. Chciał więcej. Jednakże, o to właśnie mi chodziło. O zasianie tego ziarenka głodu, by później, jak już będziemy mieć tę możliwość, ten głód przejął nad nim kontrolę. – Dasz sobie radę sam? Może przejść się tam z tobą? – zapytałem, zaczynając się wycierać. Teraz przemawiała przeze mnie troska. Nie wydawał mi się gotowy na powrót do tego miejsca. Może moja obecność troszkę by mu pomogła? Nie jakoś bardzo, w końcu na pewno nie jestem dla niego nikim ważnym, no ale może chociaż trochę sprawiałby, że będzie czuł się tam pewniej. A już na pewno to byłoby bardziej bezpieczne rozwiązanie, nic dzisiaj nie jadł, a wilkołaki mogą się tam cały czas kręcić z nadzieją, że jeszcze tam wróci. 

<Różyczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz