Ależ on mnie potrafił wyprowadzić z równowagi. Robił to specjalnie, widział przecież, jak na mnie to działa. A ja, głupi, za każdym razem dawałem się w to wciągnąć. Czasem aż miałem ochotę… ach, nieważne. Westchnąłem ciężko, próbując uspokoić burzę myśli w środku.
- Jestem piękny i wszystko, co robię, jest piękne - Oznajmiłem tonem pełnym samozadowolenia. Doskonale znałem swoją wartość. Byłem arystokratą, kimś o wiele więcej niż zwykłym wampirem stworzonym przez innego przedstawiciela naszego gatunku. Miałem zaszczyt się narodzić, a nie zostać wykuty cudzą wolą. Niby brzmi to podobnie, a jednak dla nas różnica jest ogromna.
Od samego początku wiedziałem, jaka jest moja droga. Wiedziałem, po co istnieję. A mimo to ludzie zdołali zniszczyć wszystko, co było dla mnie ważne, postrzegając nas jako potwory, którymi tak naprawdę nigdy nie byliśmy. W rzeczywistości to oni bywają potworami. Krzywdzą, niszczą, zabijają siebie nawzajem z powodów tak błahych, że trudno je pojąć. To ludzie rozpętują te wszystkie bezsensowne wojny, choć wystarczyłoby tylko porozmawiać, wysłuchać się nawzajem. Dlaczego tak komplikują własne życie? Czasem ich naprawdę nie rozumiem i może właśnie dlatego wolę trzymać się od nich z daleka.
Ale Elian… on jest wyjątkiem. Przy nim chcę być, choć doprowadza mnie do szału częściej niż ktokolwiek inny. Czasem mam ochotę zetrzeć ten jego głupi, prowokujący uśmiech. A jednocześnie nikt jeszcze nie zatrzymał mnie przy sobie tak długo. Zwykle szybko się nudzę. Uciekam, szukam nowej zabawy, nowej fascynacji, nowej bliskości. Przy nim… cóż. Nie chcę szukać nikogo innego. Chcę, żeby został przy mnie tak długo, jak to tylko możliwe.
- Oczywiście, a już na pewno wtedy, kiedy zabijasz ludzi - Zakpił, unosząc brew. Świetnie. Wygląda na to, że teraz będą specjalnie mnie drażnić. Cudownie. Jak ja kocham tę jego małą gierkę. Ale jeszcze się zdziwi, jak bardzo potrafię w tej zabawie zaskoczyć.
- Chyba nigdy nie widziałeś, jak zabijam ludzi - Odparłem spokojnie. - A jeśli już, to wiesz, robię to szybko i możliwie bezboleśnie. Nawet nie osuszam ich ciał, nie wypijam do końca. Najczęściej po prostu wykręcam kark, to najszybsze, najbardziej humanitarne, jeśli można to tak nazwać. Gryzę tylko po to, aby wprowadzić truciznę, która odcina świadomość na kilka sekund. Zanim ktokolwiek zrozumie, co się dzieje, już nie żyje. Nie rozszarpuję, nie dręczę, nie nękam. Zabijam szybko. I, mam nadzieję, bez bólu. - Zdjąłem rękawiczki, potem płaszcz, który wcześniej mi oddał. Mnie zimno nie dokucza, ale widziałem, że jego ciało drży. Lodowate powietrze osiadało na nim jak szron, a ja… cóż, nie mogłem na to spokojnie patrzeć.
Elian zerknął na mnie, potem na ubranie, które mu podsunąłem. Przez krótką chwilę wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko wzruszył ramionami i bez słowa założył płaszcz oraz rękawiczki.
- Pierwszy raz spotykam dobrego wampira - Oznajmił w końcu, posyłając mi ten swój głupkowaty, rozbrajający uśmiech. - Przyznam, trochę mnie to zaskakuje. - Parsknąłem.
- A ja nigdy nie spotkałem tak głupiego, przystojnego i nieprawdopodobnie irytującego człowieka w jednym. - Fuknąłem teatralnie, a potem, nie wiedzieć czemu, wystawiłem mu język jak jakieś dziecko.
<Rudzielcu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz