wtorek, 25 listopada 2025

Od Eliana CD Serathiona

 W jednym zdaniu zawarł naprawdę wiele epitetów, i pewnie gdybym się przejmował opinią innych, bardziej bym się uraził niż uradował. Jednakże mialem to w sumie gdzieś. Znałem swoją wartość lepiej, niż ktokolwiek inny, więc nikt nie jest już w stanie mnie zgnoić. Nie, żeby Serathion to próbował, teraz po prostu się ze mną droczy, by wypełnić czymś ciszę, a ja w to oczywiście wchodziłem. Dobrze mi się z nim rozmawiało, kiedy był złośliwy, ale w ten sympatyczny sposób, a nie, kiedy to każde jego słowo było przesiąknięte jadem. 
– I taki głupi, irytujący i przystojny człowiek potrafi cię zdominować i przerazić. Nie wiem, czy to mówi dobrze o mnie czy o tobie? – zapytałem, ewidentnie rozbawiony jego słowami, zachowaniem. Teraz mi bardziej przypominał rozkapryszonego nastolatka niż złego, groźnego wampira. Z tego co kojarzyłem, w świecie wampirów jest właśnie tak odbierany; za stary, by być dzieckiem, ale za młody, by być dorosłym. To źle świadczy o mnie, że uprawiam z nim seks, skoro to dzieciak? Czy może o nim, bo jednak ma te sto pięćdziesiąt lat na karku, a ja raptem dwadzieścia trzy?
– Oczywiście, że o tobie. Wykorzystujesz w końcu biednego, wampirzego młodzieńca – wyszczerzył się do mnie złośliwie. 
–Tak, stupięćdziesięcioletniego młodzieńca – podkreśliłem specjalnie jego wiek, co mu się nie spodobało. 
– Po prostu mi zazdrościsz tego, że ty nigdy nie będziesz wyglądał tak dobrze jak ja – burknął, zadzierając ten swój słodki nosek. 
– Z moim trybem życia to ja się ucieszę, kiedy dożyję trzydziestki – powiedziałem zgodnie z prawdą, patrząc gdzieś przed siebie. 
– Tryb życia zawsze można zmienić – podsunął, na co gorzko się uśmiechnąłem. 
– O ile potrafi się co innego. Ja nie potrafię – wzruszyłem ramionami, doskonale świadom swojego losu, który został przypieczętowany z chwilą, gdy poznałem swojego mentora. 
– Jakbyś chciał, to coś byś znalazł. Po prostu jesteś uzależniony od adrenaliny. Albo leniwy, bo nie chce ci się zmieniać czegoś, co już znasz – odpowiedział, nad czym się zastanowiłem... może miał rację? Poniekąd. A poniekąd i nie. Kto w końcu jak nie ja prawdziwych potworów zagrażających ludziom? Łowców nie ma za dużo, czemu się nie dziwię. Człowiek przeciwko wampirowi od razu jest na straconej pozycji, zatem chętnych za dużo nie ma. Jako dzieciak nigdy bym nie pomyślał, że zostanę tym, kim teraz jestem, ale w sumie nienajgorzej skończyłem. 
– Na razie mam pod opieką taką piękną różyczkę którą muszę chronić od złych wampirów i wilkołaków – odpowiedziałem, puszczając mu oczko. Obyśmy szybko dotarli do miasta, i tam do gospody mojej... cóż, znajomej. Będziemy mogli liczyć na dyskrecję, ciepły posiłek, no i prywatność, a to wszystko tylko dlatego, że jej pomogłem w pozbyciu się chwasta, jakim był jej mąż. Bardzo uczciwy układ, i świat też jest bez jednego takiego pasożyta jest piękniejszy. 

<Różyczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz