niedziela, 23 listopada 2025

Od Eliana CD Serathiona

 Wziąłem tyle złota, ile byłem w stanie wziąć, i nie obchodziło mnie to, jak ja mnie będzie patrzył Serathion. Potrzebowaliśmy tego złota, oboje. On potrzebował czegoś do ukrycia się, nowych ubrań, i schronienia. Mnie głównie przyda się jedzenie, miejsce do zebrania sił. To wszystko wymagało środków, a nie wiem, czy uda mi się tak szybko znaleźć nowe zlecenie. Bądź co bądź, wampiry są coraz to sprytniejsze, a jak już pojawiłem się w jednym miejscu, tak szybko później się tam nie pokazywały. Na nasze szczęście w tym mieście byłem raz, by odebrać zlecenie na jego porwanie. Może słowo o mnie się jeszcze nie rozprzestrzeniło? Może jeszcze jakieś młode, głodne wampiry kryją się w ciemnych uliczkach, zabijając niewinnych żebraków? Najczęściej to od nich się zaczynało. Komu w końcu by ich brakowało? Gdyby nie smród, możliwe że smak, zaprzestaliby tylko na nich. Zawsze jednak ciągnie ich do czegoś więcej. Do zwykłej kurtyzany, prostego kupca, szanowanego obywatela... i zaczynały się wtedy pytania, oraz strach.
– Myślę, że wystarczy na jakiś medalion dla ciebie, ubrania. A na resztę postaram się zapracować – przyznałem zgodnie z prawdą. Albo będę musiał wkręcić mu jakąś naprawdę dobrą historyjkę, albo zapłacę więcej. Do jutra mam trochę czas, możliwe, że coś wymyślę. 
– Pewnie, tak sobie tłumacz. Wiem, że tylko o to ci chodzi – starał się zabrzmieć żartobliwie, ale wyczułem niepewność, może nawet nutkę bólu. Zdecydowanie nie powinno go tu być. Niestety, nie mogłem tu się pojawić bez niego. W życiu bym tego nie znalazł. Mimo, że jestem wrażliwy na magię, nie tak łatwo mi pozbyć się magicznych pieczęci, które chroniły ten skarbiec. 
– Możemy iść do miasta. Najpierw ogarniemy pokój, a później... zobaczymy, ile czasu nam to zajmie – westchnąłem cicho, poprawiając torbę na ramieniu. – Chodźmy stąd. Masz już dosyć tego miejsca, ewidentnie – zauważyłem, zmartwiony jego stanem, chociaż bardzo się starałem to ukryć. I tak wie, że się o niego martwię aż za bardzo. Po co mu dostarczać kolejnych dowodów?
– A żebyś wiedział – burknął, odwracając się tyłem do spalonej rezydencji. 
– Dorwiemy ich. W swoim czasie – obiecałem, trochę niepewnie obejmując go ramieniem. Czułem, że w takiej sytuacji potrzebował wsparcia, ale... nie wiedziałem, jak mu go udzielić. Nigdy tego nie robiłem. Nigdy nikt z mojego otoczenia nie potrzebował. A jednak, kiedy już to uczyniłem, Serathion manualnie przytulił się do mojego ciała. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem. 
– Tak? Niby jak? Cała armia przeciwko nam? – spytał gorzko, a ja wyczułem, że powoli mi się łamie. 
– Armia, która za chwilę zetrze się z kolejną armią. A po tej bitwie będą osłabieni, zderozorganizowani. W przeciwieństwie do mnie, masz mnóstwo czasu. A ja wiem, że dasz radę – powiedziałem ciepło, szczerze, tuląc go do swojego ciała. Zemsta na zimno też jest dobra, a jeśli ja jej nie dożyję... cóż, najważniejsze, że jemu się uda. Jest cwany, aż za cwany, jeśli nie da się ponieść emocjom, spokojnie da radę. 

<Różyczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz