poniedziałek, 24 listopada 2025

Od Serathiona CD Eliana

 No tak… tego akurat mogłem się spodziewać. Dla niego to miejsce to niemal luksus, a dla mnie jedno z najbrudniejszych zakątków, jakie widziałem. Wrażliwość na każdy zapach potrafi naprawdę uprzykrzyć życie.
Nie skomentowałem jego słów, tylko kiwnąłem głową. Oczywiście, że jesteśmy tu bezpieczni, i to właśnie powinno mnie interesować. A jednak mimo tego wszystkiego czuję tu potworny dyskomfort. Cóż… najwyższa pora spojrzeć prawdzie w oczy: lepiej nie będzie. Jestem nieśmiertelnym, który stracił wszystko, co miał. Pora zacząć żyć jak inne dzikie wampiry. Może z jednym wyjątkiem, zabijanie dla zabawy nigdy nie było i nie będzie moim stylem.
Westchnąłem cicho, opierając głowę na kolanach. Ta podróż zapowiadała się o wiele gorzej, niż podejrzewałem. Wiedziałem, że będzie źle, ale nie przypuszczałem, że aż tak. To już zdecydowanie przesada. No nic, nie mogę narzekać. Zawsze mogło być gorzej. Przynajmniej nie jesteśmy na dworze. Nie muszę bać się słońca, a to już jakiś plus.
- Miałeś smutne życie - Mruknąłem, nie podnosząc głowy. - Mógłbyś przecież znaleźć jakiś bezpieczny kąt, gdzieś daleko od tych miejsc. Kupić dom, żyć normalnie. Pracować w… nie wiem, czym ludzie się teraz zajmują. - Zacząłem, spokojnie bawiąc się swoimi palcami.
- Na takie rzeczy trzeba mieć pieniądze. Poza tym… praca w jednym miejscu? - Parsknął krótko. - To brzmi śmiertelnie nudno. - Nie odpowiedziałem. Właściwie… co miałem powiedzieć? Może miał rację. A może tylko próbował ukryć, że sam nie bardzo wierzy w możliwość normalnego życia.
Zaciągnąłem się chłodnym, stęchłym powietrzem, próbując przyzwyczaić się do jego ciężaru. Gdzieś wewnątrz mnie narastała mieszanka zmęczenia i rezygnacji, ale też czegoś dziwnie podobnego do nadziei, na lepszy dzień.
- Chyba możemy się już zbierać. Słońce powoli zachodzi, a tobie raczej nic już nie będzie groziło - Stwierdził spokojnie, zwijając koc i wciskając go do plecaka. Kiedy skończył, spojrzał na mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń. - No już, chodźmy. - Mimo niechęci chwyciłem jego dłoń. Palce miał chłodne, lecz pewne. Podciągnął mnie do góry bez wysiłku, jakbym nic nie ważył. Właściwie… dla niego może tak być.
- Tylko proszę, żadnej magii, dobrze? - Nie chcę znów uciekać. Masz być grzeczny i starać się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. - Polecenie brzmiało jak wyrzut, jakby mówił do niesfornego dziecka, a nie kogoś, kto przeżył więcej lat od niego.
- Dobrze. Nie będę zwracał na siebie uwagi - Zapewniłem cicho.
Byłem niemal pewien, że w tej chwili i tak nikt by na mnie nie spojrzał. Głód wypalił ze mnie resztki blasku, moje oczy, zwykle zdradzające kim jestem, teraz były matowe, gasnące. W takim stanie trudno było komukolwiek uznać mnie za zagrożenie.
- Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa, naprawdę nie chcę znów uciekać - Mruknął, trzymając kurczowo moją dłoń której nie chciał puścić.
- Obawiam się, że z mojego powodu już zawsze będziesz uciekał, jestem wampirem, nikt nigdy nie zaakceptuje w swoim otoczeniu kogoś takiego jak ja - Wyjaśniłem, opuszczając z nim chatkę, oddychając świeżymi i czystym powietrzem.

<Rudzielcu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz