niedziela, 30 listopada 2025

Od Serathiona CD Eliana

 Byłem szczerze oczarowany wszystkim, co działo się wokół mnie. Nie spodziewałem się, że świat ludzi może być aż tak fascynujący, taki żywy, kolorowy i pełen dźwięków, których nie potrafiłem jeszcze nazwać. Ten cały festyn, pełen świateł, muzyki i śmiechu, był dla mnie niczym zupełnie nowa kraina. A sam spektakl… cóż, był niezwykle ciekawy. Ludzie tańczyli, śpiewali, wcielali się w postacie z książek, o których nigdy wcześniej nawet nie słyszałem. Nie rozumiałem wszystkich gestów i słów wypowiadanych przez tych “aktorów”, o ile rzeczywiście tak powinienem ich nazywać. Ale i tak bawiłem się całkiem dobrze.
- I jak ci się podobało? - Zapytał tuż po spektaklu, zerkając na mnie z widocznym zainteresowaniem.
- Było to naprawdę intrygujące - Przyznałem, uśmiechając się lekko. - Chociaż nie do końca rozumiem, o co w tym wszystkim chodziło. Miłość ludzka jest naprawdę… dziwna. - Stwierdziłem, czując się dziwnie, gdy działy się rzeczy których nie rozumiałem.
- Miłość ludzka jest dziwna - Powtórzył, jakby potwierdzając moje myśli. Mocniej ścisnął moją dłoń, jakby chciał mieć pewność, że jestem blisko i że nikt nie podejdzie do mnie zbyt śmiało.
No proszę, wyglądało na to, że ktoś jest tu zazdrosny. A przecież to podobno ja miałem być za bardzo zazdrosny.
- To co? Idziemy zdobyć ci misia? - Zapytał nagle, z rozbawieniem w głosie.
Parsknąłem śmiechem. On naprawdę mówił poważnie o tych misiaczkach? W pierwszej chwili nie wiedziałem, jak mam na to zareagować, ale w końcu… skoro chce, niech próbuje. Może nawet wyjdzie z tego coś uroczego.
- No dobrze - Odparłem w końcu. - Chętnie zobaczę, na co cię stać. - Dodałem, nie ukrywając rozbawienia.
- W takim razie chodźmy - Powiedział, po czym pociągnął mnie za sobą w stronę stoisk z grami. Zapłacił za kilka rund, a potem ruszył do walki z kłopotliwymi celami, które większości ludzi tylko psuły humor.
Ale Elian miał swój sposób na te gry. Zadziwiająco pewny ruchów, skoncentrowany, jakby to była najważniejsza misja jego życia. Ostatecznie zdobył dla mnie aż dwa misie. Białe, mięciutkie i tak urocze, że aż śmiesznie było trzymać je w ramionach.
- Dziękuję. Są naprawdę słodkie - Przyznałem szczerze, unosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Trochę jak ty - Szepnął, pochylając się, by pocałować mnie w czoło.
On zrobił to przy wszystkich, zupełnie jakby chciał, by wszyscy obecni widzieli, że jestem jego… i tylko jego. Uśmiechnąłem się, mimo że moje policzki natychmiast zaczęły piec.
Wyglądało na to, że zazdrośnik wcale nie jest taki niewinny, za jakiego się podaje. A to mnie naprawdę zaskakiwało.
- To na co masz teraz ochotę? - Zapytał, przyglądając mi się z tą charakterystyczną uwagą, jakby próbował odczytać każdą najmniejszą zmianę w moim wyrazie twarzy.
- Chyba na paradę - Odpowiedziałem po chwili namysłu. - Wróżbitów sobie odpuszczę. Nie chcę, żeby ktoś dowiedział się, kim jestem, tylko dlatego, że chwyci moją dłoń i zajrzy mi w oczy czy coś - Uśmiechnąłem się do niego uroczo, może nawet zbyt uroczo, bo dostrzegłem, jak jego spojrzenie na moment łagodnieje. Trochę jakby miał mnie za dziecko, no cóż nic nie poradzę na to, że podoba mi się to co widzę i chcę poznać tego więcej.

<Towarzyszu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz