środa, 19 listopada 2025

Od Eliana CD Serathiona

 Na jego słowa delikatnie zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, w co on gra. Czy on... nie dopowiada sobie przypadkiem za dużo? Chodzi mi o jego zdrowie, bo od jego zdrowia dużo zależy. Poza tym... może trochę się martwię, bo nie wydaje się być tym złym wampirem, na które zwykle poluję. Wziąłem na niego zlecenie, bo według moich informacji zabijał ludzi. Teraz już wiem, dlaczego to robił, i gdybym to wiedział na początku, nie zgodziłbym się. Durandowie przeinaczyli fakty na swoją korzyść. 
– Zależy mi tylko na sprawnym i szybkim rozwiązaniu naszego zadania – powiedziałem spokojnie, odruchowo kładąc ręce na jego plecach. Jakoś tak wydawał mi się ten ruch naturalny. 
– Szybkim? – powtórzył, a w jego oczach przez chwilę chyba zabłysnęła iskierka strachu. Nie rozumiem. Nie chce się ode mnie uwolnić? Poniekąd go blokuję. Nie chcę, by patrzył na inne szyje, czy zwracał uwagę na innych w ten sposób... seksualny. Bardzo źle się z tym wtedy czułem. – Chciałbyś, żeby nasza współpraca się skończyła szybko? 
– A ty nie chcesz? – odpowiedziałem pytaniem, przyglądając się mu z uwagą. Nie odpowiedział, a ja kontynuowałem. – Jak sobie wyobrażasz nasze dalsze podróżowanie? Nie zmienię profesji. Dalej będę zabijał tobie podobnych, dopóki to któryś z nich nie zabije mnie. Taki już mój żywot – obserwowałem, jak jego uśmiech delikatnie blednie na wspomnienie o mojej śmierci. Nie rozumiałem, dlaczego. Taka moja dola. 
– Już ci mówiłem, że nie obchodzą mnie inne wampiry. Skoro nie szanują krwi, której może zabraknąć, zabijają bez myślenia... zasługują na taki los – odpowiedział, czym mnie zaskoczył. 
– Jeżeli nie będzie ci to przeszkadzać, nasza współpraca mogłaby dalej trwać – powiedziałem cicho, zgodnie z prawdą. To byłaby dziwna współpraca... ale jeżeli on nie będzie miał z tym problemu, może mi towarzyszyć. Ciekawe tylko, ile ze mną wytrwa, bo niekiedy całe dnie spędzam w terenie, w zimnie, w niewygodzie i małym namiocie. 
– Za mą pomoc i świetne towarzystwo połowa twojego zarobku lądowałaby w mojej kieszeni – stwierdził, na co uniosłem brew. 
– Doprawdy? A po co ci to? Przecież pieniądze nie są ci potrzebne – odpowiedziałem, przypominając sobie im o jego wspaniałym skarbcu. Ile on sobie mógł za to kupić. 
– No jak to po co? Zostałem bez niczego, nie mogę wiecznie chodzić w jednych i tych samych ubraniach. Muszę sobie kupić coś nowego – powiedział trochę tym swoim wyniosłym tonem, tym samym, który tak dobrze znam. 
– Nie stać nas na ubrania szyte na miarę, a sądząc po tobie właśnie na takich ci zależy, co? – zapytałem, nie do końca zachwycony. Lubię pieniądze, lubię wydawać pieniądze raz na jakiś czas na luksusowe rzeczy, na gorące kąpiele, pieczenie, pobyty w saunie. Ale takie szaty, które on nosił... to mnóstwo pieniędzy, a ja nie zarabiam aż tyle, by móc sobie pozwolić na coś takiego. 

<Różyczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz