piątek, 1 maja 2020

Od Mikleo CD Soreya

Czułem się jak małe dziecko zbesztane przez rodziców, Sorey był naprawdę wściekły i nie starał się tego ukryć, co w żadnym wypadku mnie nie zaskakiwało. Zasłużyłem sobie na to, przez rozwagi brak naprawdę mogłem narazić całą naszą trójkę na niebezpieczeństwo. Nie myślałem o tym za bardzo, wtedy chciałem pozbyć się tego strasznego uczucia, które mną targało nawet za cenę własnego życia. Jest mi naprawdę wstyd mam tylko nadzieję, że złość na mnie całkowicie mu przejdzie lub przynajmniej częściowo nie chciałem nigdy uciekać, chciałem sam, już nie wiem co. Stało się trudno, poniosę konsekwencję swojego zachowania, nawet jeśli czuję ból, gdy zwraca się do mnie w taki sposób i sam już nie wiem, czy po tym wszystkim mam prawo nawet się odezwać jego ostatnie słowa wciąż dudniały mi w uszach, nigdy nie spodziewałem się po nim takich słów jednak i on nigdy nie spodziewał się zapewne takiego zachowania z mojej strony. Przełknę to w samotności, sobie z tym radząc, powiedział to w złości, nie myśli tak, jednak jeśli tak jest, zapamiętam, aby wsiąść sobie to do serca i nigdy już nie wrócić.
- Przejdzie mu - Lailah starała się mnie pocieszyć, jednocześnie martwiąc się o chłopaka, zabił człowieka, pakt z serafinem zabrania podejmowania się tak drastycznych kroków i to właśnie martwiło panią jeziora. Zaczęła się go bać, z resztą nie tylko ona pierwszy raz czułem tak dziwną aurę płynącą od mojego przyjaciela. To było niepokojące, a całą winę ponoszę ja. - Martwi mnie to, co się dziś wydarzyło - Dodała, bardzo cicho, aby w razie czego chłopak nie słyszał naszych słów, już wcześniej cicho o tym rozmawialiśmy jednak teraz gdy najwyraźniej zasnął, mogliśmy wrócić do poruszonego przedtem tematu.
- Wiem Lailah - Westchnąłem cicho, odwracając głowę w jej stronę, aby przyjrzeć się jej uważnie, żyła zdecydowanie dłużej od nas dwóch na pewno wiedziała więcej, co może się teraz stać z pasterzem, chciałem bardzo to wiedzieć. - Zdarzyło ci się coś takiego już kiedyś? - Spytałem, na co kobieta kiwnęła delikatnie twierdząco głową.
- To zdarzyło się bardzo dawno temu, pasterzem był wtedy młody mężczyzna trochę starszy od ciebie, miał czyste serce i wielkie marzenia, przyjaźnił się z królem, któremu zawsze starał się pomóc. Myślał, że robi dobrze, ufał mu, pomógł przy nie jednej trudnej sprawie, oferując swoją pomoc tak naprawdę za nim, król zdradził go, podpalając całe miasto, chcąc pozbyć się ludzi przeciwnych jego monarszy w tym też rodzinę pasterza. Od tamtego dnia wszystko się zmieniło pasterz, porzucił swoje powołanie, miecz wrócił do skały, pakt został zerwany, a jego dusza pochłonięta złem zemściła się na złym władcy, do dziś nie wiadomo co wydarzyło się dalej, zaginął po nich ślad - Słuchałem tego uważnie, analizując każde zdanie, poddał się, a zło to wykorzystało, w naszym wypadku będzie tak samo? Nie Sorey jest zły, w końcu mu przejdzie, to nie prowadzi go na złą ścieżkę, to fakt zabicie człowieka na pewno zmieni jego postrzeganie świata, jednak nie można od razu skreślać go. Wszystko będzie dobrze, jestem tego pewien. Obiecał, że nie przestanie wierzyć, choć ja obiecałem, że nie odejdę, jestem naprawdę idiotą, tak strasznie mi wstyd.
- Lailah - Westchnąłem cicho, lekko mrożąc ją spojrzeniem. - Ta sytuacja nijak ma się do naszej - Zauważyłem, na co kobieta uśmiechnęła się do mnie, kładąc dłoń na mojej głowie.
- Każde zabicie człowieka to grzech, pamiętaj Mikleo, nie mamy na sobie ni krzty grzechu, Sorey zgrzeszył, a to oznacza, że nasz pakt staje się nieważny - Dopiero teraz mnie oświeciło, jej wcale nie chodziło o to, co zrobił tamten człowiek, wyraźnie chciała, abym zrozumiał, co się z tym łączy, gdy stał się zły, miecz zniknął, wrócił na swoje miejsce, czyli to oznacza.
- Chcesz mi powiedzieć, że go opuścisz? - Zapytałem, niepewnie nie chcąc tego słyszeć, nie to niemożliwe z mojej winy straci nawet ją nie tylko nie to.
Kobieta nie odpowiedziała, puki Sorey miał miecz, nie mogła nic zrobić, jej pakt z moim przyjacielem był inny, on dzierżył jej miecz, więc miał pełną władzę nad nią, ja za to dzieliłem się z nim mocą, tylko podczas przemiany nie miał na własność mojego łuku, co pozwalało mi na zdecydowanie więcej.
Westchnąłem, nic już nie mówiąc, położyłem głowę na kolanach, wpatrując się w milczeniu w ogień, moja towarzyszka robiła to samo, nie przeszkadzało nam milczenie, jesteśmy do niego przyzwyczajeni, z resztą chcieliśmy dać odpocząć pasterzowi, który zasługiwał sobie na to.
- Zaraz wrócę - Odparłem nagle po kilku godzinach, które spędziłem wraz z białowłosą, nie miałem dziś trzymać warty, ale o dotrzymywaniu towarzystwa nikt przecież nic nie mówił.
- Gdzie idziesz? - Spytała niepewnie Lailah, czyżby też była niepewna mnie? W sumie po tym, co zrobiłem sam sobie, bym nie ufał.
- Podejdę do rzeki - Poinformowałem, na co moja towarzyszka kiwnęła głową. Nie chciałem uciekać, chciałem przemyć twarz i trochę pobyć blisko wody to zawsze jakoś uspokajało mnie, przypominając mi dobre chwile, kiedy to wszystko było takie łatwe.
Usiadłem spokojnie nad rzeką, która znajdowała się kilka metrów od naszego miejsca spoczynku, chyba taki odstęp mogę mieć, nie zaliczy mi tego do ucieczki, mam nadzieję, odetchnąłem z ulgą, wkładając ręce do zimnej wody, którymi zmoczyłem kilku krotnie twarz. Moje oczy znów nabrały koloru, choć widziałem w nich tylko poczucie winy, nic nowego poczucie winy idzie za mną od dnia, w którym straciłem rodziców, jak piętno nigdy się go nie pozbędę.
Otworzyłem oczy po przetarciu ich, zauważając w odbiciu tafli wody sylwetkę moje przyjaciela, najwidoczniej już nie spał, odwróciłem głowę w jego stronę, przez chwilę wpatrując się w niego.
- Nie uciekłeś gratuluję - Usłyszałem tę kąśliwą uwagę, którą do mnie kierował, siadając nie daleko mnie, wpatrując się w niego.
Z moich ust wydostał się cichy odgłos westchnięcia, naprawdę nigdy mi tego nie wybaczy.
- Przepraszam - Szepnąłem, wpatrując się w płynącą wodę niezatrzymującą się na żaden rozkaz. - Wiem, że to nic dla ciebie nie znaczy, ale wiem, co zrobiłem źle, nie chciałem, żeby się to tak skończyło i jeśli będzie trzeba, zrobię wszystko, żebyś już przestał się na mnie gniewać - Nie oczekiwałem niczego, zasłużyłem sobie na to, co mnie spotkało, mógł mi nie ufać, mógł traktować jak cieć, wszystko już przerabiałem w życiu, a jednak jego złości znieść nie mogłem, jeden błąd a przekreśla naprawdę wiele.
<Sorey C:>

1002

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz