piątek, 1 maja 2020

Od Soreya CD Mikleo

Nie sądziłem, że ulga tak szybko przemieni się w irytację. Byłem zmęczony, głodny i ranny, a to wszystko przez i dla Mikleo. Dlaczego on w ogóle uznał, że to tylko i wyłącznie jego sprawa? To nawet nie chodzi tylko o to, że jesteśmy przyjaciółmi. Jestem pasterzem, do moich obowiązków należało zajęcie się tym helionem wraz z Serafinami. Poczułem, jak Lucjusz ociera się o moje nogi. Wziąłem go na ręce, a jego głośne mruczenie powoli uspokajało moje zszargane nerwy.
Zatrzymaliśmy się dopiero nad leniwie płynącą rzeką. Wypuściłem Mikleo tylko dzięki i wyłącznie dlatego, że Lailah mnie do tego przekonała. Mój przyjaciel wydawał się być skruszony, i bardzo dobrze. Tą głupotą naraził nie tylko siebie, ale nas wszystkich.
Ruszyłem nad wodę, chcąc przemyć twarz i obmyć się z krwi. Lailah w międzyczasie rozpalała ognisko, a Mikleo rozkładał koce. Rozmawiali ze sobą, ale ich wymiana zdań była na tyle cicha, że nie mogłem rozpoznać ani jednego słowa. Nie przejąłem się tym za bardzo. Uleczyłem rozcięcie i przebrałem się w czyste rzeczy. Niestety, przez ilość krwi na moim starym ubraniu sprawiała, że nadawało się ono tylko do wyrzucenia. Westchnąłem cicho z rezygnacją. Było mi szkoda mojej niebieskiej kurtki, naprawdę ją uwielbiałem.
Kiedy wróciłem, rozmowy natychmiast ucichły. Zirytował mnie ten fakt, ale nie skomentowałem tego w żaden sposób. Usiadłem na kocu, na którym drzemał Lucjusz, zerkając spode łba na Mikleo. Chłopak skutecznie unikał mojego wzroku, ale nie tylko on się tak zachowywał; Lailah uparcie wpatrywała się w ognisko. Zachowanie przyjaciela rozumiałem, ale co takiego zrobiłem Lailah?
- Jak się czujesz, Sorey? – spytała mnie nagle pani jeziora, w końcu na mnie patrząc. W jej szmaragdowych tęczówkach mogłem dostrzec strach. O co jej znów chodziło?
- Świetnie, nic mi nie jest – mój głos zabrzmiał ostrzej niż planowałem. Zauważając, jak kobieta wzdryga się ze strachem wiedziałem, że nieco przesadziłem. – Przepraszam. Jestem po prostu wyczerpany – dodałem ze skruchą, przecierając wierzchem dłoni zmęczone oczy. – Ale mogę postać trochę na warcie, byś mogła się przespać.
- Z nas wszystkich jesteś najbardziej zmęczony – kontynuowała łagodnie Lailah. – Ja i Mikleo będziemy pełnić wartę tej nocy.
Prychnąłem, usłyszawszy imię przyjaciela. Akurat jemu w tej sprawie już tak bardzo nie ufałem. Jeszcze znów mu coś strzeli do łba i zniknie, nim zdążymy się zorientować. Obiecał, że już więcej mnie nie opuści i ta obietnica znaczyła dla niego tyle co nic. Ciekawe, czy nasza przyjaźń znaczyła tyle samo.
- Mikleo nie będzie pełnił warty. Już wystarczająco się popisał – warknąłem, czując ponowny napływ złości. – Przez swoją głupotę naraził nas wszystkich.
- Nie prosiłem, abyście za mną ruszali – odezwał się cicho Mikleo. Swoją wypowiedzią zezłościł mnie jeszcze bardziej.
- Właśnie, nie prosiłeś, a powinieneś – spojrzałem na niego ze wściekłością. Miałem wrażenie, że lekko się skulił. – Zniknąłeś bez słowa, mając gdzieś uczucia moje i Lailah, a przecież wiesz, że możesz na nas liczyć w każdej sprawie. Przez pięć dni odchodziłem od zmysłów zastanawiając się, czy jeszcze żyjesz. Nie potrafiłem nic przełknąć, nie spałem, bo za każdym razem pojawiałeś się w moich koszmarach. Do jasnej cholery, Mikleo, bałem się, że cię znów stracę, tym razem bezpowrotnie. Możesz wreszcie przestać być takim egoistą?
Mikleo nie odpowiedział. Wbił swój wzrok w ziemię, podczas mojego wybuchu złości nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem. Westchnąłem cicho, czując się o wiele lepiej, kiedy to z siebie wyrzuciłem. Chciałem, żeby wiedział, jak bardzo zranił mnie swoim bezmyślnym zachowaniem.
- Przy następnym takim numerze nie będę cię szukał, a ty nawet nie odważysz się pomyśleć o powrocie – zagroziłem, po czym położyłem się spać i nakryłem się kocem. Serdecznie miałem dosyć emocji na ten dzień. Byłem zmęczony i miałem nadzieję, że teraz, kiedy ten idiota jest zdrowy i znów obok, koszmary związane z jego potencjalną śmiercią nie będą mnie tak męczyć. Spełniłem swój cel, Mikleo był bezpieczny, co nie oznaczało, że nie byłem na niego wściekły.

<Mikleo? :3>

621

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz