Zagryzłem dolną wargę, wpatrując się tępo w litery, zapisane w książce uparcie nie chcąc przyznać się przed mężem, co tak właściwie wydarzyło się na zakupach, doskonale wiedząc, jak na to zareaguje, nie ma co się złościć i mścić na tym mężczyźnie miał prawo być na mnie zły, chciał abym mu pomógł, uleczył jego umierającą żonę, a ja? Ja odmówiłem i zasłużyłem na to, by dostać w twarz, powinienem mu pomóc, jednocześnie doskonale wiedząc, że robić tego nie mogę. Bóg daje i odbiera życie, a my anioły nie możemy bez jego zgody nic z tym zrobić, to dla tego musiałem odmówić, czym zdenerwowałem mężczyznę, mam nadzieję, że więcej nie będę musiał wychodzić sam na targ, tą sytuacją pokazała mi, że ludzie nigdy nie zaczną szanować aniołów, a to, co dla nich zrobiłem, w ich oczach jest moim obowiązkiem, a nie dobrem. To przykre, ale mój pan każdego z nich za wszystko rozliczy.
- Sorey, bardzo cię proszę, nie drążmy tego tematu - Poprosiłem, nie chcąc o tym wszystkim rozmawiać, było minęło, po co to roztrząsać? Siniaki same zniknął a policzek ani nie jest już czerwony, ani mnie nie boli, tak więc mój mąż może być spokojny prawda? Prawda, nic mi nie jest i tego się trzymajmy.
- Miki, to ja ciebie proszę, oboje doskonale wiemy, że nikt nie ma prawa ci szarpać, na ciebie krzyczeć nie mówiąc już nawet o biciu. W ogóle, jakim prawem cię dotknął? Tylko ja mogę cię dotykać, a on pożałuje, że podniósł na ciebie, chociażby palec - I już zaczął się denerwować, a jeszcze nic nie powiedziałem i właśnie dla tego nic mówić nie chcę.
- Sorey - Wyszeptałem, kładąc dłoń na jego dłoni.
- Miki, nie odpuszczę i dobrze o tym wiesz, powiedz mi proszę - Westchnąłem, słysząc jego słowa, tak tego się mogłem spodziewać, dla tego nie chciałem, aby patrzył na moje ręce, jest zdecydowanie za nerwowy, a to nie zdrowe dla jego serca.
- Na targu spotkałem mężczyznę, którego żona jest ciężko chora, człowiek ten chciał, abym jej pomógł i ją ułożył, jednakże ja odmówiłem, pan nie pozwala nam wtrącać się w ludzkie życie, to on decyduje, ile żyjecie, a my możemy tylko na to patrzeć. Starałem się mu to wyjaśnić, ale on.. Cóż, wpadł w szał, zaczął mnie szarpać, wyklinać, powtarzać, że nie jestem aniołem, tylko oszustem, a na końcu spoliczkował mnie, odchodząc jakby gdyby nigdy nic się nie stało - Przyznałem, w końcu zamykając książkę, trzymaną w moich dłoniach unosząc wzrok na męża, który był zły i to bardzo zły coś czuje, że nie odpuścić temu mężczyźnie i właśnie dla tego nie chciałem nic mówić, doskonale wiedząc, jaki potrafi być mój mąż.
- Drań, niech ja się tylko dowiem kto to, zrównam go z ziemią, jeszcze będzie błagał cię o wybaczenie - Warknął, zaciskając dłonie w pięści. - Poznasz go prawda? - Zapytał, zerkając na mnie, starając się zachować spokój, chociaż nie do końca mu to wychodziło.
- Tak, dlaczego pytasz? - Dopytałem, mrużąc przy tym oczy, niczego w tej chwili nie rozumiejąc. Czy on chce, abym pokazał mu tego mężczyznę? Mam nadzieje, że nie, konflikt z tym mężczyzną jest nam niepotrzebny, Sorey powinien się uspokoić, a wtedy wszystko wróci do normy.
- Pokażesz mi go, a wtedy sobie z nim porozmawiam - Wytłumaczył mi, a ja po jego spojrzeniu już wiedziałem, że tego sobie nie odpuści, byleby tylko jego złość nie wybudziła tego złego, szczerze mówiąc, tamtego boję się najbardziej.
- No dobrze - Kiwnąłem głową, przytulając się do niego, ciesząc jego towarzystwem, trwając tak kilka chwil, nim nasz syn wskoczył na nasze łóżko, przytulając się do nas.
- Mama głody - Zawołał, rozbawiając mnie troszeczkę.
- Głodny? W takim razie coś ci przygotuje - Uśmiechając się do synka, wziąłem go na ręce, odczuwając nieprzyjemny ból, no trudno jakoś to przeżyję. - Pomożesz mi? - Zapytałem, jednocześnie składając pytanie tak jakbym miał na celu bardziej go prosić niż pytać, odczuwając ból ciała z powodu siniaków, które naprawdę mi przeszkadzały.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz