niedziela, 25 września 2022

Od Mikleo CD Soreya

Pogoda nie sprzyjała, a ja mimo to musiałem iść odebrać dzieci ze szkoły, które były zachwycone z powodu deszczu. Biegając, skacząc i śmiejąc się aż do powrotu do domu, gdzie od razu musiałem wysuszyć ich ubrania, wchodząc razem do kuchni.
- Tata! - Zawołała szczęśliwa Misaki, podbiegając do taty, mocno się do niego przytulając.
- Dzień dobry księżniczko - Przywitał się z córeczką, biorąc ją na ręce.
- Jak się czujesz Tatusiu? - Zapytała, przyglądając się uważnie twarzy taty.
- Dobrze, skąd to pytanie?
- Mamusia mówiła, że źle się czujesz i dla tego nie mogłeś odprowadzić mnie do szkoły - Odezwała się, wtulając mocno w ciało swojego taty.
- Czułem się źle, ale już mi minęło - Zapewnił, całując ją w czoło, stawiając na ziemi.
- Pobawmy się - Zawołała, ciągnąc tatę w stronę swojego pokoju, aby tylko mój mąż dał sobie radę z Misaki, wciąż może czuć się źle po wczorajszym dniu.
- A co z obiadem? - Zapytałem, zwracając uwagę córki. Chcąc, aby zjadła ona posiłek. Na pewno nic nie zjadła w szkole, dla tego jestem pewien, że może być głodna.
- Nie jestem głodna mamo, mogę zjeść później dobrze? - Robiąc słodką minę, spojrzała mi w oczy, uśmiechając się słodko - Proszę? - Poprosiła, a ja nie mogłem się nie zgodzić. Wiem doskonale, że nasza córka jest niejadkiem tak jak jej mamusia, no cóż, nie mogę jej zmuszać, najwyżej zje później i to też można przeżyć.
- W porządku, tylko nie mecz z bardzo tatusia - Poprosiłem, uśmiechając się do córki.
- Dobrze mamo - Zgodziła się ze mną, biegnąc z tatą do pokoju.
W takiej sytuacji mogłem zająć się resztą dzieci, nalewając im zupy, troszeczkę dziś z nimi rozmawiając, Yuki był dzisiaj jakiś taki nie swój, tak jakby coś chciał powiedzieć, ale nie do końca był pewien czy powinien.
- Wszystko gra? - Spytałem, przyglądając się dzieciakom, dostrzegając niepewny wyraz twarzy Emmy, już wiedziałem, że coś jest grane.
- Tak, nie, sam nie wiem - Odezwał się Yuki, uciekając gdzieś spojrzeniem.
- Co masz na myśli Yuki? - Zmarszczyłem brwi, zaczynając się powoli martwić, coś jest nie tak, a on nie chce powiedzieć mi co, tylko dlaczego?
- Nic mamo, za bardzo się przejmujesz, mamy gorszy czas w życiu nic takiego - Zapewnił mnie, chwytając dłoń Emmy, ciągnąc ją w stronę pokoju, nic mi nie mówiąc, gdy ja czułem, że coś ich gryzie, muszą chyba porozmawiać z mężem, niech on spróbuję coś od nich wyciągnąć, bo jak widać, mi nic powiedzieć nie chcą.
Ciężko wzdychając, wziąłem talerze w ręce, zanosząc je do zlewu, w tym samym momencie słysząc głośny huk, przerażony wypuściłem talerze z rąk, przez chwilę nie wiedząc co się wokół mnie dzieje.
- Spokojnie Mikleo nic się nie dzieje - Starałem się uspokoić, kucając przez zbitymi talerzami, nie chcąc, aby nasz syn, który bawił się w salonie, przypadkiem w to wszedł.
- Miki wszystko dobrze? - Sorey który wszedł do mnie do kuchni, zwrócił moją uwagę, lekko przestraszony odwróciłem głowę w jego stronę, znów słysząc ten huk, kalecząc swoje ręce szkłem trzymanym w moich rękach.
- Kurcze - Szepnąłem, zerkając na spływającą po moich rękach krew.
- Miki co się z tobą dzieje? - Zaniepokojony mąż podszedł do mnie, chwytając moje dłonie, lecząc moje rany, patrząc prosto w mój oczy.
- Boję się burzy - Wyszeptałem, zawstydzony tym, co właśnie powiedziałem.
- Wiesz skarbie, ale żeby aż tak, w dzieciństwie aż tak nie panikowałeś - Zapytał, delikatnie gładząc mój policzek.
- Ponieważ, ja, to mi.... Przypomina mi to dźwięki wojny - Wydumałem, spuszczając wzrok, wstydząc się tego, co powiedziałem, jestem beznadziejnym aniołem bojącym się burzy i ja mam być oparciem dla rodziny, od razu wiadomo dlaczego, Yuki mi nic nie chce mówić, też bym nic nie mówił komuś takiemu jak ja...

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz