poniedziałek, 5 września 2022

Od Mikleo CD Soreya

Zajmując się dwójką moich cudownych dzieci, nie wiele miałem czasu dla siebie samego, musząc mieć przysłowiowo oczy dokoła głowy. Musiałem pilnować, aby Misaki grzecznie odrabiała pracę domową na jutro, dziś z tego, co mi wiadomo, mieli odwołalne zajęcia, więc musiałem czymś zająć córkę, na tę chwilę dobrze mi do szkoły ona robi lekcje, ja czasem jej w nich dziś pomagam, jeśli nie umie jakiegoś zadania zrobić sama, pilnując w międzyczasie synka, który nie zwracając uwagi na przeszkody stojące na jego drodze, stawiał krok za krokiem w salonie, czasem się przewracając, czasem coś spychając na ziemię, a nawet czasem gdzieś się uderzać po tym następował płacz i znów musiałem uspokajać chłopca, dlaczego z niego taki płaczek to ja naprawdę pojęcia nie mam, najwidoczniej za wszelką cenę chce zwrócić moją uwagę, a ja naiwnie się na to nabieram. Cóż taki już mój urok nic na to nie mogę poradzić.
- Merlinku proszę cię, nie płacze już - Szepnąłem, do mojego dziecka biorąc go na ręce, odwracając wzrok od obiadu i Misaki, mała nie chciała się już uczyć, robiąc mi sceny, najwidoczniej zajmowanie się dwójką małych dzieci nie jest tak proste, jak mi się wcześniej wydawało. - Misaki, zrób zadanie do końca - Tym razem zwróciłem się do córki, który siedziała troszeczkę obrażona przy książkach.
- Nie chce - Wyburczała obrażona, sam nie wiem na co, na mnie czy na te lekcje, a może sama na siebie kto, by ją zrozumiał.
- W porządku nie rób, powiem tacie, że nie odrobiłaś zadania, na pewno będzie zadowolony - Misako słysząc o tacie, bez słowa zabrała się za zadanie domowe, to przykre, że dzieci bardziej słuchając mojego męża niż mnie, a z drugiej strony sama sobie na to zapracowałem, no nic, teraz muszę wypić to, co sobie nalałem brakiem asertywności i stanowczości wobec dzieci.
Zmęczony opieką nad dziećmi odetchnąłem, dopiero gdy nasze dwa małe skarby ucięły sobie drzemkę po obiedzie, nareszcie czas dla mnie. I jak zmęczony go wykorzystałem? Umyłem naczynia, wyprowadziłem na chwilę szczeniaka na dwór i położyłem się spać wraz ze szczeniakiem, który nie opuszczał mnie na krok. Kochamy, przynajmniej on jest słodki, cichy i nie narzeka na nic, przynajmniej przy nim będę mógł zamknąć na chwilę oczy.
Tak dobrze mi się spało, że oczy otworzyłem, dopiero gdy głos mojego męża dobiegł do mnie. Jak dobrze, że już wrócił zdecydowanie wolę, gdy jest obok mnie.
- Cześć owieczko, wszystko w porządku? - Po tym pytaniu pogłaskał mnie po policzku, uśmiechając się ciepło, troszeczkę chyba się o mnie martwiąc.
- Oczywiście, że tak wszystko ze mną dobrze. A jak czuję się pani Caitlyn? - Zaspany przetarłem zaspane oczy, leniwie się rozciągając.
- Cóż nie jest z nią najlepiej, biedna kobieta ledwo żyję, a przynajmniej tak wygląda - Wyjaśnił, co bardzo mnie zmartwiło, powinniśmy jej pomóc? Chyba tak przecież ona nam pomagała i to nie raz, więc chyba my teraz powinniśmy ją wesprzeć i pomóc.
- Może powinniśmy jej pomóc? - Stawiając pieska na ziemi, wstałem z kanapy, patrząc na męża, martwiąc się o kobietę.
- Zaproponowałem mamie Emmy, aby zamieszkała z nami, pomoglibyśmy jej i wsparli w tej ciężkiej dla niej i Emmy sytuacji, tylko jeszcze nie dała mi odpowiedzi - To był całkiem dobry pomysł, kobieta potrzebuje pomocy i nie ma nikogo, a my jesteśmy tu po to, aby jej pomagać.
- Bardzo dobry pomysł, powinna się do nas wprowadzić, będziemy mogli jej pomóc, a tego teraz potrzebuje. Jeśli tylko zechce, jestem jak najbardziej za - Zgodziłem się na pomoc kobiecie, jest nas tu dużo, ale myślę, że i z tym sobie poradzimy. - Chodź, nałożę ci obiad. Właśnie obiad, pani Caitlyn ma co jeść? Trzeba jej coś ugotować i zanieść? - Zmartwiony tym, że kobieta i Emmą, mogły być głodne, a tak przecież być nie może, jutro ją odwiedzę i coś ugotuje, a może nawet zechce od razu się do nas przeprowadzić..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz