Zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią, przypominałem sobie o prezencie, który podarowała Alisha, wypadałoby to dziś ubrać, lepszej okazji nie będzie.
- Zjadłbym coś - Odpowiedziałem nieoczekiwanie już gotowy do pracy, przygotuję nam coś do jedzenia, a później razem się wykąpiemy. Myślę, że to dobry pomysł. - Co chciałbyś zjeść? - Zapytałem, zwracając uwagę na męża.
- To ja powinienem cię o to zapytać - Uniosłem jedną brew w gęściej pytania, nie rozumiejąc, dla czego to on, ma coś robić, a nie ja?
- Dlaczego? - Spytałem, nie do końca go rozumiejąc.
- Ponieważ to ja chce sprawić ci przyjemność, dla tego rozsiądź się wygodnie, a ja wszystkiego dopilnuje - Zapewnił mnie, całując w czoło.
- W porządku - Zgodziłem się, siadając na kanapie obok kotki, skoro nic nie mam robić, to przynajmniej kotem się zajmę, niech wie, że żyje.
W oczekiwaniu na kolację przygotowaną przez męża bawiłem się z kotem, zastanawiając się, co takiego Alisha zapakowała do prezentu, jednocześnie nie chcąc jeszcze iść zaglądać, aby nie popsuć prezentu mężowi, doskonale wiedząc, że mógłbym nie być w stanie ukryć tej rzeczy przed nim.
- Gotowe, zapraszam na posiłek - W sposób bardzo dżentelmeński zaprosił mnie do kuchni, wyciągając w moją stronę dłoń, którą uścisnąłem, czując usta na swojej dłoni.
- Ty to jednak potrafisz być dżentelmenem - Przyznałem, uśmiechając się do niego zachwycony kolacją, którą dla nas przygotował. Na stole oprócz jedzenia stało wino i świeczki jak zawsze próbuje mnie upić.
- Mówiłem ci, że jestem dżentelmenem - Przypominał, odsuwając mi krzesło, abym mógł usiąść, co było bardzo miłe.
Nasza kolacja upłynęła w całkiem przyjemnej atmosferze, mogliśmy spokojnie rozmawiać, nie musząc co chwilę zerkać na dzieciaki, czasem miło jest, tak po prostu odpuszczę od dzieci. Mimo że się je kocha mocno, tak samo mocno ma się ich dosyć.
- Daj ja pozmywam - Wziąłem od niego naczynia, nie może być, tak że on robi wszystko, a ja tylko siedzę i parze.
- To ja miałem ogarnąć po kolacji - Upombial się, gdy spokojnie myłem naczynia.
- Ty ją zrobiłeś ja pomyje - Uparcie nie chciałem opuścić, nie zgadzam się na nic nie robienie, to nudne a ja nie lubię nudy.
- W takim wypadku co ja mam robić? - Spytał, stając obok mnie, wpatrując się w moją twarz jak w obrazek, czasem mnie przeraża, patrzy i nic nie mówi, a ja nie wiem, o co chodzi.
- Jeśli chcesz, możesz iść przygotować nam kompiel - Zaproponowałem, dając mu jakieś zajęcie.
- W porządku - Nie czekając ani chwili dłużej zniknął mi z oczu, idąc do łazienki, gdzie zapewne przygotowywał nam gorącą kąpieli. Już na samo wspomnienie gorącej wody mam dreszcze.
Myśląc o gorącej kąpieli, skończyłem błyskawicznie myć naczynia, idąc do męża, zamykając za sobą drzwi, aby ciepło nie uciekło z łazienki.
- Właśnie chciałem po ciebie iść - Odezwał się do mnie, podchodząc bliżej, zdejmując moje ubraniach bez pytania, bo i po co? Coś czuję, że to będzie naprawdę przyjemny wieczór.
Komputer upłynęła nam bardzo spokojnie, o co ciekawe grzecznie, żadne z na chyba nie myślało o zabawie, gdy woda tak przyjemnie rozgrzewała nasze ciała.
- Wiesz mam dla ciebie prezentu - Odezwałem się po wyjściu z wody, zakładając jego koszulę.
- Jaki? - W jego oczach widziałem zaskoczenie mieszane z ciekawością, aż mu głupio, że tam, gdzie go pośle, nic nie ma. No cóż, inaczej nie zajmę go tak, aby móc spokojnie się przebrać.
- Idź do kuchni, a na pewno go znajdziesz - Wysłałem go specjalnie do kuchni, samemu mając czas na rozpakowanie prezentu i założeniu na siebie te piękną białą sukienkę z czarnymi dodatkami zakładając kaptur na moje rozpuszczone włosy, mają nadzieję, że wyglądam dobrze.
- Miki tam nic... Nie ma - Dokończył zaskoczony, wchodząc do naszej sypialni.
- I jak podoba ci się prezent? - Okręcając się wokół własnej osi, spojrzałem na męża z uśmiechem na twarzy, czekając na jego reakcję.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz