Nie pewnie spojrzałem na męża i syna, nie bardzo chcąc pozostawić tę dwójkę samą, to nie jest dobry pomysł i ja doskonale to wiem. Nie mogę jednak zabrać syna ze sobą i mój mąż ma racje, pani Caitlyn naprawdę potrzebuje teraz odpoczynku a małe dziecko i jego płacz zdecydowanie jej w tym nie pomoże.
- W porządku, tylko proszę, nie kłócicie się, ani nie róbcie sobie nawzajem na złość - Poprosiłem, głaszcząc ich obojga po policzku.
- To on zaczął - Burknął, wskazując na dziecko, które było tak grzeczne i spokojne do tego wydawało się spięte, chyba wystraszyło się tatusia, niepotrzebnie tatuś nic mu nie zrobi to dobry człowiek, tylko mój syn troszeczkę przegiął i teraz ma za swoje, może to go czegoś nauczy. Kocham mojego syna, ale czasem naprawdę przesadzał, a żniwa tego musi sam pozbierać.
- Oczywiście, pójdę już. Misaki, choć już, bo się spóźnimy! - Zawołałem moją córkę, która zjawiła się obok mnie, chwytając moją dłoń.
- Pa Tato, pa Merlin - Zwróciła się do ukochanego tatusia i braciszka wychodząc wraz ze mną z domu, idąc do szkoły, gdzie doprowadziłem córkę, żegnając się z nią, życząc tym samym dobrego dnia, mocno do siebie przytulając, po jej odejściu skupiłem swoją uwagę na drodze, idąc powoli w stronę domu starszej pani Caitlyn.
~ Wszystko w porządku? - Zwróciłem się do mojego męża, martwiąc się o nich, mam tylko nadzieję, że jeszcze się nie pozabijali.
~ Oczywiście, dlaczego miałoby nie być? - Słysząc głos męża, odetchnąłem z ulgą.
~ No nie wiem, wolałem się upewnić.. - Odpowiedziałem szczerze.
~ Skup się na pani Caitlyn, a nami się nie martw - Jego słowa wystarczyły, abym naprawdę skupił się na drodze, która trochę mi się ciągła, samotny spacer to nic złego, a wręcz przeciwnie bardzo przyjemnie doświadczenie, dziś jednak nie sprawiło mi to aż takiej wiekiem przyjemności, to chyba dlatego dłużył się i dłużył. A gdy już dotarłem na miejsce, przywitałem się z Emmą i Yukim, którzy otworzyli mi drzwi, wskazując pokój, w którym to znajdowała się pani Caitlyn. Kobieta wyglądała naprawdę źle, aż mi się jej szkoda zrobiło, gdy ją zobaczyłem, biedna kobieta sam nie wiem, czy będzie w stanie z tego wyjść, mimo tego oboje z mężem będziemy się starać, aby pomóc kobiecie najlepiej jak tylko będziemy umieć.
- Pomogę pani - Podszedłem do niej, szybkim krokiem poprawiając poduszkę, która nie była chyba najwygodniej ułożona.
- Dziękuję ci dziecko - Wspaniała kobieta, nawet w tej sytuacji jest cudowną kobietą. Zajmowanie się kobietą trochę mi zajęło, a mimo to cieszyłem się z opieki nad nią, to byłą prawdę cudowną i dobra kobieta a mimo to byłem zmęczony, najchętniej po powrocie do domu położyłbym się na kanapie i odpoczął, ale nie na to czas, teraz musiałem zająć się rodziną.
Opieka nad kobietą zakończona, córka odebrana, powrót do domu zaliczony, obiad zrobimy, mój mąż i syn się nie zabili, a to już naprawdę dużo.
Wieczorem na szczęście nas syn zasnął w swoim łóżeczku, a my mogliśmy mieć całe łóżko dla siebie, to całkiem nowa i miła odmiana, tylko on, ja i nasze łóżko.
Sorey mimo to wciąż był naburmuszony, czego kompletne nie pojmowałem, pomalował ścianę i wyglądała dobrze, czego więcej trzeba?
- Hej kocie, co się stało? - Zwracając uwagę męża, położyłem dłoń na jego policzku, niczego nie pojmując.
- Nic, jestem tylko trochę spięty - Wyjaśnił, co w żadnym wypadku mnie nie zaskakiwało.
- Rozumiem, w takim razie pomogę ci się rozluźnić - Wyszeptałem, popychając go na poduszkę, obdarowując całe jego ciało ciepłymi pocałunkami, zatrzymując się tuż nad jego przyjacielem.
- Miki, Merlin śpi - Szepnął cicho.
- Wiem bądź cicho - Odpowiedziałem, odchylając jego spodenki, pieszczą ustami jego przyjaciela, którym zająłem się najlepiej, jak tylko potrafiłem, doprowadzając go do euforii, nie chcąc, aby się już stresował, to w żadnym wypadku mu nie pomoże, a jedynie może zaszkodzić, a po co to? Dla jego zdrowia lepiej, aby się już więcej nie stresował. - Czujesz się już lepiej? - Odezwałem się, przecierając dłonią usta z zadowoleniem, patrząc na twarz ukochanego męża.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz