środa, 14 września 2022

Od Mikleo CD Soreya

Słysząc pytanie męża, zmarszczyłem brwi, o co mi chodzi? Najlepiej zwalmy wszystko na mnie, bo obrażam się za nic, jak zwykle a on biedny nie wie, o co mi chodzi.
- O co mi chodzi? No nie wiem, na przykład jak ja proszę cię o picie ziół, to kręcisz nosem, ale jak medyk ci to zaleca, to problemu nie ma, a ty pijesz je nawet mimo tego, że nie jesteś chory - Burknąłem, tu już nie chodzi o medyka, tu chodzi o coś więcej o to, że w tym domu nikt nie traktuje mojego zdania na poważnie, staram się, robię dla nich wszystko, a oni traktują mnie w taki, a nie inny sposób, ignorując to, co do nich mówię.
- Nie przesadzasz troszeczkę? Biorę zioła, bo nie chce zachorować, dobrze wiesz, że jeśli tak, by się stało, miałbyś więcej przy nas wszystkich pracy - Wyjaśnił, dając mi troszeczkę do myślenia, może to ja przesadzam? Sam już nie wiem, gdyby zachowywał się inaczej i ja nie byłbym taki nerwowy a tak najlepiej wszystkie winy zrzucić na mnie, bo jak zawsze o wszystko się czepiam.
- A dlaczego jak ja cię o to prosiłem, brać nie chciałeś?
- Dlatego, że z sokiem jestem w stanie to przełknąć bez niego nie - Wyjaśnił.
- Naprawdę tylko dlatego?
- Oczywiście, że tam. A ty co myślałeś?przecież wiesz, że kocham tylko ciebie?
- Tak, wiem o tym - Przyznałem, odpuszczając sobie przynajmniej na tę chwilę, co nie oznacza, że całkowicie mi przyszło, wciąż czuję się w tym domu nie szanowany, żadna różnica więc czy w nim jestem, czy też mnie nie ma.
- Bardzo się cieszę, a teraz mogę się przytulić? - Zapytał, chyba mi się przyglądając, chociaż i tego pewien być nie mogłem, bo sam na niego nie patrzyłem.
W odpowiedzi kiwnąłem jedynie twierdząco głową, pozwalając się do mnie przytulić, co od razu wykorzystał.
- Porozmawiamy o nauczycielce Misaki? - Sorey zmienił temat, starając się mówić bardzo cicho, aby nie obudzić naszego śpiącego synka, na moje szczęście troszeczkę zjadł i nawet zażył lekki, a więc powinien lepiej się poczuć, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
- Nie tu - Odpowiedziałem, biorąc ostrożnie chłopca na ręce, kładąc do łóżeczka, niech śpi, może to mu w czymś pomoże.
Mój mąż w odpowiedzi kiwnął głową, wstając z łóżka, wychodząc z pokoju, chwile przed tym nim ja sam z niego wyszedłem. Sorey obserwując mnie, ruszył moim śladem do salonu, gdzie usiadłem na kanapie, skoro chce rozmawiać, niech mówi, chociaż nie wiem, o czym chce ze mną rozmawiać, gdy to on, a nie ja będzie z nią rozmawiał.
- Jutro porozmawiam z nauczycielką Misaki, prosząc, aby nie traktowała w taki sposób naszego dziecka - Mówił spokojnie, a ja słuchałem, wciąż nie rozumiejąc, po co w tym wszystkim mam być ja?
- I myśli, że to pomoże? - Zapytałem, uważnie mu się przyglądając bez emocji. I żeby nie było moja córka, jest dla mnie najważniejszy i najchętniej też bym tam z mężem poszedł, jednakże ktoś musi zostać z dziećmi i jak zawsze wypada na mnie, bo on jak dobrze wiem, nie specjalnie poradzi sobie z naszym chorym synem.
- Nie wiem, warto spróbować - Odpowiedział, siadając obok mnie, niepewnie się do mnie przytulając.
- Powinniśmy tam iść razem i jeśli rozmowa z nią nie da efektu zwrócić się do dyrekcji - Wyznałem, zgodnie z tym, co sam uważałem.
- Nie możemy iść razem, ktoś musi zostać z dziećmi - Przypominał mi, bawiąc się moimi włosami.
- Wiem - Wiedziałem, że ma racje, a mimo to wolałbym tam z nim iść, chociaż wiem, że to nie jest dziecko. Chyba za bardzo wszystkim się przejmuje i z tego powodu jestem nerwowy, do tego nadchodząca pełnia niczego mi nie ułatwia, czasem naprawdę żałuję, że odczuwa emocje, bez nich nie byłbym takim utrapieniem dla własnego męża, który chyba ma mnie już czasem dosyć.


<Pasterzyku? :3> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz