środa, 28 września 2022

Od Mikleo CD Soreya

Naprawdę byłem zmartwiony i słowami naszego syna, które nigdy paść z jego ust nie powinny, ale i słowami mąż, które również nigdy nie powinny zostać wypowiedziane.
- Yuki, dlaczego tak powiedziałeś? - Zapytałem, zmartwiony tym, co się właśnie stało.
- Zdenerwowałeś się, przepraszam - Odezwał się znacznie uspokojony.
- Nie mnie powinieneś przepraszać tylko tatę, porozmawiam z nim, a jak na razie zastanówcie się, czy na pewno chcecie odchodzić - Poprosiłem, znacznie spokojniejszy niż mój mąż, idąc za nim do sypialni, chcąc spokojnie zamienić z nim kilka słów, nie chcąc w naszym domu niepotrzebnych zgrzytów.
- Sorey? - Zacząłem, wchodząc do pokoju, od razu dostrzegając, że coś jest z nim nie tak. - Co się dzieje? Boli cię coś? - Zmartwiony, kucnąłem przed nim, przyglądając mu się uważnie.
- Serce - Wydukał, a ja słysząc jego słowa, zawołałem Yuki'ego każąc mu biec po medyka, coś było nie tak, a ja nie mogłem mu pomóc, lekarzem nie byłem, a mimo to wiedziałem, że coś jest z nim nie tak, Mój boże oby tylko nic mu się nie stało, przecież ja bym tego nie przeżył.
Oczekiwanie na medyka trwało wieczność a może to tylko mi się tak wydawało z powodu nerwów i stresu, który rosną z każdą chwilą.
- I co mu jest? - Zapytałem, podchodząc bliżej medyka, przyglądając się mojemu mężowi.
- Mamy tu stan przed zawałowy, muszę go zabrać i doprowadzić do zdrowia, nie ma pan nic przeciwko? - Pytał, podając mi dokument, który musiałem podpisać, aby medyk ze swoim pomocnikiem mogli zabrać mojego męża na noszach.
- Tak, oczywiście proszę go zabrać i mu pomóc - Poprosiłem, podchodząc do męża, całując go w czoło. - Przyjdę, najszybciej jak się tylko da, kochanie - Szepnąłem, nim medyk zabrał mojego męża, pozostawiając mnie i dzieci w niepewności, mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze, wierzę w to i nie dopuszczę do siebie innych wiadomości.
 - Mamo, co się stało tacie? I gdzie go zabierają? - Misaki stojąca obok mnie w przedpokoju patrzyła za tatą, martwiąc się o swojego staruszka.
- Tatuś na kilka dni musi trafić do szpitala, odpocząć i zregenerować swoje ciało. Nie martw się, odwiedzimy go jeszcze dziś dobrze? - Mała słysząc moje słowa, kiwnęła radośnie głową. Tyle dobrego, że mi uwierzyła, nie musi się martwić już i tak ja sam jestem cały w nerwach, złe się czuje z powodu bólu ciała, świadomości, że coś stało się mojemu mężowi i fakt, że znów mam na głowie i dzieci i zwierzęta i do tego dom. Obym tylko sobie poradził i tak najważniejsze jest to, aby mój mąż jak najszybciej powrócił do zdrowia.
Zmartwiony stanem męża zająłem się dziećmi i co najważniejsze uspokoiłem Yuki'ego tłumacząc mu, że to nie jego wina sytuacja była jaka była, ale on nie powinien się obwiniać, czasem tak już jest, że emocje przynoszą za sobą słowa, których żałujemy i chcemy je naprawić, na szczęście mój mąż i syn jeszcze mogą się pogodzić.
- Mamo, kiedy pójdziemy do tatusia? - Misaki, która nie mogła się już doczekać spotkania z tatą, chodziła za mną podenerwowana.
- Już teraz, tylko ubierz się ciepło - Poprosiłem, szykując Merlinka, który jako jedyny sam przygotować się nie mógł.
Wszystkie moje dzieci przygotowały się szybciej ode mnie, czekając tylko aż zejdę.
- Już, już możemy iść - Odezwałem się widząc zniecierpliwiona twarz córki, zamykając za nami drzwi na klucz, idąc do jedynego szpitala znajdującego się w tym mieście.
- Tatuś - Zawołała radośnie dziewczynka, wspinając się na łóżko, przytulając do taty.
- Witaj księżniczko - Przywitał się, całując ją w czoło.
- Jak się czujesz? - Tym razem odezwałem się ja, podchodząc bliżej, łącząc nasze usta w pocałunku, w tej chwili nie przejmując się dziećmi, tak strasznie się bałem, nie mogąc znieść myśli, że coś mogłoby mu się stać..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz