Emma była mocno przybita i za nic nie chciała odejść od osłabionej, chorej mamy. Serce mi się krajało, kiedy musiałem ją wręcz siłą wyciągać z tego szpitala, ale nie mogłem jej zostawić tam samej. Obiecałem jej, że jutro także z nią tam pójdę już samym rankiem. I tak muszę do niej jutro zajrzeć, zanieść jej rzeczy i coś do jedzenia, upewnić się, czy wszystko ma i znowu muszę donieść troszkę pieniędzy.
– Podali jej jakieś zioła, przystawili pijawki i trochę jej się poprawiło, ale nadal nie wiedzą, co takiego jej jest. Poprosiłem, by posłali po medyka z zamku, bo innego lepszego nie znam – wyjaśniłem cicho, odwzajemniając jego gest. Strasznie się za nim stęskniłem, nie widziałem go cały dzień, a dodatkowo pobyt w szpitalu trochę mnie przybił. Nie dość, że miejsce samo w sobie przygnębiające, to jeszcze kilka osób zaczepiło mnie z zapytaniem, czy mój kochany Miki nie mógłby jakoś pomóc ich bliskim. Mój mąż jest aniołem, potrafi wiele, ale niektórych rzeczy nawet on zmienić nie może. Gdyby tak było, moja ręka byłaby w pełni sprawna, a pani Caitlyn na pewno by tu nie leżała.
– Jutro też idziecie? – zapytał po chwili dłuższej chwili, odsuwając się ode mnie. Chyba i on się za mną stęsknił, co jest całkowicie normalne, ja także przecież stęskniłem się za nim. Mam nadzieję, że dzisiaj będziemy mogli pospać trochę razem, miałem wielką ochotę po prostu przytulić się do niego po całym tym okropnym dniu.
– Chcemy jej zanieść rzeczy i coś do jedzenia – odpowiedziała Emma, ocierając ukradkiem łzy.
– Więc może teraz coś przygotuję? Macie na coś konkretnego ochotę? – odezwał się Miki, jak zwykle chętny do pomocy.
– Damy sobie radę, a ty idź się połóż, wyglądasz na strasznie zmęczonego – pogłaskałem go po policzku i pocałowałem w czubek głowy. – Zaraz do ciebie dołączę.
– Nic nie jedliście cały dzień, zaraz wam odgrzeję obiad. Chodź, Yuki, pomożesz mi – no i tyle by było z jego wypoczynku... mój mąż jest zdecydowanie za dobry dla wszystkich wokół, dobrze, że nie zostawiłem go w szpitalu, bo zanim by się obejrzał zacząłby spełniać prośby wszystkich.
Dzięki pomocy Mikleo oraz Yuki'ego bardzo szybko dostaliśmy przepyszny obiad i przyrządziliśmy coś na jutro. Oczywiście tam w szpitalu były przyznawane posiłki, ale jak je zobaczyłem, zdecydowałem się na szybko wyjść i coś kupić nie tylko pani Caitlyn, ale i Emmie. Sobie nic nie brałem, ponieważ większość pieniędzy wydałem wcześniej na opłacenie jej pobytu. Zresztą, i tak nie byłem bardzo głodny, zjadłem właśnie teraz i czułem się już dobrze.
Ponieważ że łóżeczko dalej stało na dole, i my postanowiliśmy jeszcze jedną noc spędzić na kanapie. Jeszcze kilka dni spędzimy tutaj na dole, bo nadal istniała malutka szansa, że pani Caitlyn wróci. Jak to Miki mówił, trzeba być dobrej myśli. Cuda zawsze się zdarzają. Może te pijawki pomogą? Po coś one w końcu są używane, czyli jakoś pomagać muszą.
Merlin po godzinie wybudził się z płaczem, definitywnie chcąc położyć się z nami. Nie chcąc, by Miki musiał się fatygować, wstałem z łóżka i wziąłem go na ręce, zaczynając uspokajać. To też był mój syn, dlatego ja także musiałem do niego wstawać.
– Merlinie, proszę cię, jeszcze tylko ta noc, co? Jutro położysz się z mamusią i będziesz miał całe łóżko dla siebie, a ja będę spał na fotelu, co ty na to? – szeptałem do niego, jednocześnie kołysając go w ramionach. Nie mam pojęcia, czy mnie zrozumiał czy może wyczuł mój zmęczony ton głosu i mi odpuścił, ale w końcu przestał płakać. W końcu jakiś przejaw empatii z jego strony, a już zaczynałem wierzyć, że naprawdę coś do mnie ma. – Czy ty to widzisz? – zwróciłem się cicho do mojego męża, dalej usypiając dziecko, które było już coraz bardziej spokojne. W sumie, trochę w to niedowierzałem, ale nie zamierzałem narzekać, jutro naprawdę będę spał na fotelu, no chyba, że Merlin złamie naszą umowę i obudzi się dwie godziny po tym, jak go położę.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz